RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie, cz. I

strona 221 z 575

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 221


2. Mosze Andzelewicz. Urodzony w roku 1926. Syn tragarza ze Smoczej 27. Bardzo zdolny i pracowity chłopiec. Uczy się pilnie, należy do najlepszych uczniów w klasie, lubi porządek, jest dokładny w wykonywaniu prac. Uczciwy i lubiany przez nauczycieli i kolegów. Bardzo skromny i cichy, pracuje ładnie i planowo. W szkole są mu powierzane odpowiedzialne funkcje: inkasowanie opłat na komitet rodzicielski, prowadzenie rachunków opłat pod kierownictwem i kontrolą nauczyciela. Pomaga w bibliotece szkolnej i przy tym dużo czyta, zwłaszcza książki historyczne i popularnonaukowe. Jest wspierany przez nauczycieli, jeździ na kolonie, korzysta z półkolonii, jest dożywiany, dostaje paczki żywnościowe na święta, buty, odzież. W domu sytuacja z roku na rok jest cięższa. Ojciec traci dobrą pracę tragarza przy halach z mięsem i zostaje przeniesiony w okolice Zamenhofa i Niskiej. Już przed wojną w domu panuje głód.
Po wybuchu wojny sytuacja staje się bardzo zła. W październiku 1939 roku [114] przychodzi do szkoły bardzo chudy i słaby. Był przywiązany do szkoły i przychodził regularnie.
Po zamknięciu szkoły handluje na ulicy papierosami. Źle wykonuje pracę, zarabia
bardzo mało. Skromność i ciche zachowanie nie jest zaletą ulicznego sprzedawcy
papierosów. W dodatku wstydzi się tego zajęcia, unika nauczycieli, ukrywa się, gdy
przypadkowo któregoś spotyka.
Po zamknięciu getta pozostaje przy drobnym handlu cukierkami, ale z dnia na
dzień jest coraz słabszy. W końcu zapada na gruźlicę i umiera w lipcu 1941 roku. Przez cały ten czas nie zwraca się do nauczycieli po pomoc, wstydzi się, unika ich, chociaż w domu opowiada z dziecięcym zapałem, że widział tego czy innego nauczyciela. Komitet domowy kierowany przez korpulentnego człowieka o dobrym sercu płaci za pogrzeb, żeby nie spoczął we wspólnym grobie.


3. Mosze Morgensztern. Urodzony w roku 1926. Syn ulicznego handlarza kiełbasek („gorące kiszki”) z Ostrowskiej 10. Jest bardzo interesującym uczniem. Fenomenalna pamięć, wielka inteligencja, wielka chęć [do] nauki. Ojciec był dawniej handlarzem jaj i dobrze zarabiał. To już przeszłość. Teraz sprzedaje głównie nocą „gorące kiszki” na rogu Wołyńskiej i Lubeckiego. Często ma incydenty z [115] dzielnicowym, który nie daje żyć. Malec nie znajduje w domu zrozumienia. Tata jest dla niego dobry, nie chce jednak, aby był tak roztargniony. Cały czas jest tylko zajęty swoimi książkami i zeszytami, nie chce pomagać ani tacie, ani mamie, ani rodzeństwu.
W szkole również nie idzie mu dobrze. Bardzo ambitny, nie może jednak doczekać
się wyróżnienia. Mocna głowa, ale słabe wykonanie. Ma złą wymowę, robi wiele błędów przy pracy, nie potrafi utrzymać w czystości zeszytów. Między nim a nauczycielem nie ma przywiązania. Nie może zapomnieć swoich „klęsk”. Między nim a kolegami nie ma zażyłości: on jest zbyt poważny, oni zbyt puści.
W październiku 1939 roku nie przychodzi do szkoły. Nie ma butów. Ojciec wyjechał
i nie wiadomo gdzie jest. Zniknął z oczu swoim kolegom i nauczycielom. Nie słychać o nim prawie od dwóch lat.
W czerwcu 1941 roku dowiedziano się od jego żebrzącego brata, że żebrał i został
zabrany do aresztu dla żebraków na Lesznie 70. Stamtąd został wyciągnięty przez swojego dawnego dyrektora szkoły, który chce razem z innym nauczycielem zająć się losem upadłego dziecka. Miał się pokazać w najbliższych dniach. Nie przyszedł. Posłano po niego i otrzymano wiadomość, że zmarł.