RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie, cz. I

strona 274 z 575

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 274


zabijanie młodzieży jest przecięciem samego korzenia narodowego drzewa. Bez gałęzi drzewo jeszcze ciągnie soki z ziemi i może rozwinąć nowe gałęzie, ale przecięcie korzenia oznacza koniec całego drzewa…
Takie oto rozmyślania zmuszają nas, aby podejść do „problemu młodzieży” – przy
naszym wielkim szacunku i pełnym czci ustosunkowaniu się do życia ogólnie, a do
[życia] żydowskiego w szczególności – z wyjątkowym przejęciem i uczuciem najgłębszej troski. Chcemy opisać, na ile się da w naszych tragicznych warunkach i rzecz jasna w ogólnych zarysach – bowiem na daty, liczby i precyzyjne statystyki czas jeszcze nie nadszedł -l os naszej młodzieży od początku drugiego światowego pożaru do dnia dzisiejszego, to znaczy w okresie dwóch i pół lat wojny.
Błyskawicznie szybki przebieg wydarzeń wojennych w Polsce przerwał z dnia
na dzień całe gospodarcze i kulturalne [4] życie we wszystkich miastach i miasteczkach zachodnich, północnych i południowych obszarów kraju, albowiem już w czasie 4–5 dni po rozpoczęciu wojny zostały one zajęte przez niemieckie oddziały. Młodzież od razu straciła grunt pod nogami. Wszystkie zakłady zlikwidowano, szkoły zamknięto. Ze strachu przed Niemcami i na wezwanie polskiego radia spora część młodych ludzi z Łodzi i innych zachodnich miast uciekało do Warszawy i dalej na wschód. Wielu z nich zginęło na drogach i polach od pocisków niemieckich bombowców. Inni dowlekli się do Warszawy i tu utknęli, aby z warszawiakami przeżyć to straszne oblężenie i bombardowanie stolicy. W tych koszmarnych dniach na różnych podwórzach Warszawy widziano samotnych młodych [ludzi], bez pieniędzy i bez rodziny, którzy uciekli z zachodnich regionów [kraju]. Dodawali oni ówczesnemu makabrycznemu widokowi Warszawy jeszcze więcej tragedii i trwogi. Pamiętam, [że] w podwórzu, na którym mieszkałem, przy ul. Twardej, w tamtych dniach, w zbiorowym piwnicznym schronie, błąkał się samotny młodzieniec z Bielska (Bielitz) koło Katowic. Miał on ze sobą tylko swoje świadectwo maturalne, wzorowe, z samymi piątkami. Ale do czego mogło mu się
ono przydać w tamtych dniach? Trudno było dostać [choć odrobinę] chleba. Narażając życie i za bardzo wysoką cenę, organizowano sobie coś do przełknięcia. Większość mieszkańców sama doświadczała głodu. W ciągłym strachu o życie nikt nie był w stanie bliżej się zainteresować wspomnianym młodzieńcem. Nieopisaną udręką i bólem było patrzeć, jak osiemnastoletni maturzysta musiał zdobywać kawałek chleba, który wydzielali mu lepsi [sercem] ludzie. Nie wyciągał rąk i nie żebrał. Tylko oczy, z których wyzierał głód zmieszany ze strachem, zwątpieniem i zagubieniem, wołały i prosiły. Tak było na każdym podwórzu. Wielu młodych włączyło się do grup, które organizowały się w różnych punktach miasta już w pierwszym tygodniu wojny.
Gdy ruszył potężny strumień uchodźców w tę historyczną noc ze środy na czwartek, z 6 na 7 września 1939 r.464, który się [4] rozlał niczym potężna i szeroka lawina z zachodu na wschód, młodzież, jako element najaktywniejszy i najbardziej ruchliwy, zajęła miasto. Kto wędrował: młodzież wszystkich warstw i odcieni, robotnicy, uczniowie i studenci, pracownicy handlowi i zorganizowana młodzież partyjna, socjalistyczna i narodowa. Wielu młodych zginęło na drogach, szosach i polach od niemieckich bombowców. Większa część dotarła do wschodnich miast oraz miasteczek w Polsce i zapełniła: Lwów, Kowel, Brześć, Równe, Białystok, Grodno, Wołkowysk, Baranowicze, Wilno i inne.



464 Zob. dok. 1.