RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie, cz. I

strona 344 z 575

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 344


te czynniki, które można by usunąć jedynie przez przedsięwzięcia społeczne, nie tylko [zwiększają] istniejącą epidemię, ale także czynią bezskutecznymi działania czysto policyjno-sanitarne.
W świetle powyższych rozważań próba odizolowania zarażonej ludności przez
budowę muru, musi zostać uznana nie tylko za beznadziejną, ale także niebezpieczną z epidemiologicznego punktu widzenia. Takiego sposobu chronienia się przed epidemią używano wprawdzie w poprzednich dziesięcioleciach, ale zarzucono go jako z jednej strony nieskutecznego, a z drugiej antyspołecznego. Izolacja powoduje dalsze pogarszanie się położenia ekonomicznego, a dodatkowo cierpią z tego powodu obie części podzielonego miasta. Tak skomplikowany organizm, jak wielkie miasto, nie da się bezproblemowo podzielić na kilka części. Nie ma także widoków na to, aby jedną część wielkiego miasta uchronić przed infekcją, nie tylko z powodów społeczno-ekonomicznych czy niemożliwości oddzielenia miasta od terenów wiejskich, ale także z tej przyczyny, że brakuje całkowitej pewności [odnośnie do] wykluczenia wszelkich innych możliwości zakażenia się.
Pogorszenie się położenia ekonomicznego w odgrodzonej części miasta musi prowadzić do większego rozszerzenia się epidemii [właśnie] w tej jego części. Niemniej jednak, także w części pozostałej musi pogorszyć się sytuacja ekonomiczna oraz zmniejszyć się stopień odporności mieszkających tam osób. Jeżeli również izolacja[?] obu części miasta byłaby tak kompletna, to w wolnych częściach mogłoby aa[…]aa bb[…]bb. I wprawdzie jest we wsiach aa[…]aa gorączka plamista b[…]b w jawnych statystykach odpowiada, ponieważ odnajdywanie chorych tylko na wsi jest o wiele trudniejsze.


[II.] Gorączka plamista i Żydzi w Warszawie
Po przedstawieniu powyższych ogólnych rozważań należy wyczerpująco opracować zagadnienie „Gorączka plamista i Żydzi w Warszawie”.
Trzeba z całą mocą zwrócić uwagę na fakt, że przed obecną wojną Żydzi warszawscy pod względem zdrowotnym w żadnym wypadku nie znajdowali się w gorszej sytuacji w stosunku do populacji nieżydowskiej. To widać na podstawie porównania śmiertelności Żydów i ludności nieżydowskiej w ostatnim dziesięcioleciu. Zgodnie z urzędowymi danymi dla okresu od 1 stycznia 1931 r[oku] do 30 czerwca 1939 roku śmiertelność wśród Żydów była nawet mniejsza niż wśród nie-Żydów, konkretnie w ciągu tych ośmiu lat w Warszawie zmarło 990 na 100 tysięcy Żydów, podczas gdy dla pozostałej części populacji wynosiło to odpowiednio 1167 osób. W ten sposób proporcja śmiertelności Żydów do nie-Żydów wyraża się stosunkiem jak 85 do 100. Przyczyny zgonów wskazują przy tym na istnienie pewnych różnic pomiędzy ludnością żydowską i nieżydowską. Wśród Żydów istniał stosunkowo większy udział przypadków zgonu wskutek cukrzycy, chorób nerek, chorób dróg oddechowych i serca, a za to mniejszy z powodu gruźlicy, syfilisu i kataru kiszek (to ostatnie dotyczy dzieci), a ponadto brak choćby pojedynczego przypadku śmierci wskutek zatrucia alkoholem. Jeśli chodzi o tyfus (dur brzuszny i gorączka plamista), to warszawscy Żydzi okazali się
bardziej podatni na tę chorobę od nie-Żydów: na 1000 przypadków śmiertelnych zmarło na tyfus tylko 12 Żydów, ale w przypadku nie-Żydów z tego samego powodu jedynie 9 osób. Na 1 milion mieszkańców umierało rocznie na tyfus [średnio] 12 Żydów i tylko [4] 10 nie-Żydów. Wśród przyczyn zgonu tyfus zajmował wśród Żydów siedemnastą