RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Getto warszawskie, cz. I

strona 358 z 575

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 358


bóżnicach. Powstały one zaraz po upadku Warszawy i ich pierwszymi mieszkańcami byli pogorzelcy z tego miasta. Dopiero później doszli do nich uciekinierzy z prowincji. Liczba mieszkańców punktu była różna, zależna od wielkości lokalu, ale zawsze zbyt duża. Ciasnota i ciężka sytuacja materialna, niedostatek mydła sprawiały, że niemożliwe było utrzymanie punktu na wysokim poziomie sanitarnym. Nie można powiedzieć [jednak], że to punkty były źródłem tyfusu plamistego. Tyfus ten panował nie tylko w punktach, ale także w prywatnych mieszkaniach, nie tylko w Warszawie, ale również na prowincji. [3] Ponadto również przed wojną zdarzały się przypadki tyfusu plamistego. Proporcjonalnie do liczby mieszkańców w punktach był większy procent chorych niż w prywatnych mieszkaniach. Po pierwsze dlatego, że panujące tam warunki były gorsze, a poza tym wielka ciasnota powodowała, że jeśli jeden zachorował, wielu od niego się zarażało. Zamykanie domów, w których pojawił się przypadek tyfusu plamistego,
zabieranie sąsiadów do kwarantanny na dwa tygodnie, budziło we wszystkich strach i nierzadko trafiało się, że chowano chorych i często nie wzywano lekarza, aby ominąć kwarantannę, dezynfekcję itp. Pojawiły się możliwości różnych zarobków, szantaży, również dla urzędników miejskiego oddziału zdrowia, którzy musieli przeprowadzać dezynfekcję i zamykać domy. Byli też lekarze, kurujący chorych w prywatnych mieszkaniach za wysoką opłatą. Wystarczyło dać zbiorowo wysoką sumę, aby podwórze nie pozostawało długo zamknięte albo dezynfekcja nie była surowa. I odwrotnie, jeśli nie zapłacono taksy, przeprowadzano dezynfekcję z taką surowością, że po prostu niszczono pościel, bieliznę i ubrania sąsiadów718. Te same metody stosowano również potem, podczas akcji czystości719. Wysoka suma była wystarczająca, żeby zakwalifikować dany
dom jako czysty i uniknąć dezynfekcji, przymusowej kąpieli i zamknięcia domu.
Wraz z narastaniem epidemii tyfusu plamistego cały szpital został zgłoszony jako
zamknięty i nawet lekarze i pielęgniarki nie mogli go opuszczać. Taki stan utrzymywał się przez trzy miesiące. Na wiosnę 1940 [roku] epidemia osłabła i potem prawie znikła.
W ogóle wiosna i lato 1940 [roku] upłynęły pod względem epidemii i chorób stosunkowo łagodnie [4] i wydawało się, że ludzie znowu stali się odporni. W ciągu lata i jesieni 1940 [roku] niewiele było nawet przypadków dyzenterii. Tłumaczyć można to tym, że było mało owoców, a ich cena była bardzo wysoka, krótko mówiąc popyt [na nie] był niewielki. Złe odżywianie, ciasnota, w ogóle złe warunki życia musiały [jednak] przynieść swoje rezultaty. Gwałtownie nasiliła się śmiertelność z powodu różnych chorób. Szczególnie rozszerzyła się i nasiliła gruźlica płuc. Zarówno liczba nowych przypadków, jak i zaostrzenie [tych] już istniejących, jest bardzo duża, a ich przebieg ciężki. Nie może być mowy dziś o klimatycznej kuracji. Nad wyraz tragiczna jest w tym kontekście sytuacja w „punktach”. W pokoju cztery na sześć metrów mieszka około 20–25 ludzi, między nimi również małe dzieci. Wśród dorosłych znajdują się chorzy i panują wszystkie warunki, żeby choroba ta się rozprzestrzeniła i byłoby to zakłamaniem ze strony medycyny, gdyby twierdzono inaczej.



718 Por. reportaż Księga parówki autorstwa Pereca Opoczyńskiego, zamieszczony w: idem, Reportaże..., s. 59 i n.
719 Akcje czystości („dni czystości”, „tygodnie czystości”) na terenie getta były organizowane przez RŻ, ŻSS i inne organizacje społeczne, zob. Rada Żydowska w Warszawie, dok. 163, 164; ARG II 132 (Ring. II/19).