Daremnie miotałem się później jak zranione zwierzę w klatce. Pobiegłem pod
Umschlagplatz, zapłaciłem, dopytywałem się, czy jest tu jeszcze moja żona Estera
z Ninkełe. Posłałem później pieniądze, duże pieniądze przez dra R.997, aby przekupić policję. Posłano naszą własną policję fabryczną. Udało mi się dowiedzieć, że żona z córką zdołały uniknąć pierwszego transportu 6000 ludzi, który odszedł o 11 rano, ale później wypędzono je wrzaskami i biciem ze schowka, gdy i tego samego dnia odszedł drugi transport. Nic już nie mogło pomóc. Z dzieckiem na ręku nie sposób było uniknąć najgorszego losu. Miałem wiadomości, [że] widziano ją z Ninkełe w czerwonym paletku na drodze ku wagonom. Daremnie podejmowałem jeszcze dalsze wysiłki, telefonując do kogoś, kto miał handlowe powiązania z zarządem obozu w Treblince998. Odpowiedział, że nic nie może zdziałać, że tam wszyscy idą na śmierć (sam on zresztą później też został zastrzelony).
Od tego czasu szopy utraciły swą [magiczną] aureolę. Zabierano już nie tylko
członków rodzin, lecz bez wyboru każdego, kto miał lub nie miał legitymacji szopu,
ot każdego, kto tej bandzie przypadł do gustu. Zaczęły się częste blokady w szopach: wchodziło kilku esesmanów, tuż za nimi Ukraińcy rozbiegali się po całym terenie fabryki, a potem żydowska policja. Nakazuje się wszystkim zejść na dół, na podwórze. Kobiety i dzieci ukrywają się. Ukraińcy szukają. Za pieniądze, zegarki czy biżuterię dają się przekupić, ale często po tamtych od razu przychodzą inni i wypędzają z kryjówek. Na podwórzu przechadza się esesowiec ze szpicrutą w ręku i wyciąga to tego, to innego z szeregu, każąc ustawić się po stronie skazanych. Kto od razu nie ruszy, dostaje szpicrutą po głowie albo, jak to się kilkakrotnie u nas zdarzyło, zostaje na miejscu zastrzelony. Wyznaczeni na śmierć tłoczą się w przerażeniu, usiłując przebiec do szeregu pozostawionych, lecz policja żydowska wiernie służy, nie pozwala, podtykasz im, podobnie jak Ukraińcom, biżuterię albo kilkaset złotych. Wielu udaje się w ten sposób chwilowo uratować. Część ukrywa się podczas blokad w zawczasu przygotowanych kryjówkach, dzięki którym uchowała się resztka kobiet. Jednocześnie z blokadami szopu dokonywana jest blokada bloku mieszkalnego. Stąd wyciąga się wszystkich, którzy nie zdołali się należycie ukryć lub okupić Ukraińcom. I w ten sposób udało mi się, po części ukrywając się podczas blokad, a po części dzięki przypadkowemu szczęściu,
pozostać przy życiu do dnia dzisiejszego, 12 grudnia 1942 r.
W nocy z 5 na 6 września [1942 r.] rozniosła się nowa wieść hiobowa. Wszystkie
szopy „placówki”, [których członkowie] wychodzą do pracy u Niemców po „aryjskiej
stronie” – zostaną rozwiązane999. Do niedzieli, 6 września, godzina 10 rano, wszyscy muszą opuścić swoje mieszkania i stawić się w czworoboku ograniczonym ulicami Miłą, Lubeckiego, Stawki. Tam odbędzie się nowa segregacja robotników i tylko ci, którzy przejdą ją pomyślnie, będą mogli powrócić do domu. Sam mieszkam przy ulicy Miłej; [w dniu] 6 września stałem w oknie od rana i obserwowałem. Żadne pióro, żaden obraz nie odda koszmaru tamtego poranka.
997 Prawdopodobnie Emanuel Ringelblum.
998 Inf. niejasna i nie potwierdzają jej inne źródła.
999 Autor ma na myśli przygotowania do kolejnego etapu akcji likwidacyjnej w getcie warszawskim, tzw. kocioł na Miłej, selekcję, podczas której zatrzymano i wywieziono na śmierć ok. 50 tys. osób. Zob. Dzienniki z getta warszawskiego, dok. 9; ARG II 273 (Ring. II/203).