złota i należności zagranicznych, zarządzenie co do przeprowadzki w ramach ustalonego getta, zarządzenie co do wydania futer i przedmiotów futrzanych itd. W okresie przesiedlenia sytuacja przedstawiała się zgoła odmiennie. Akcją przesiedleńczą kierował Umsiedlungsstab1056, ale ten o swoich zamiarach ludności nie informował, zarządzeń nie ogłaszał. Raz tylko, 22 VII [1942 r.] ludność żydowska się dowiedziała o tym, że akcją przesiedleńczą kierują władze niemieckie przy pomocy Służby Porządkowej, ale odtąd nie wiedziano, jaki stan prawny powstał. Plakaty były (z jednym wyjątkiem) podpisywane przez Radę Żydowską, która w myśl tego, co wyżej powiedziano, nie kierowała akcją przesiedleńczą. Stąd też jedyna, zdaje się, odpowiednia nazwa dla tych przepisów
prawnych zawartych w plakatach to enuncjacje prawne. Rada Żydowska wtajemniczała Żydów w zamiary władz niemieckich. Pierwszą taką enuncjacją prawną był plakat z 22 VII [1942 r.] o tym, że wysiedleniu podlegają wszyscy Żydzi z wyłączeniem tych, którzy wysiedleniu nie podlegają. W myśl tego plakatu wysiedleniu nie podlegały: 1) osoby zatrudnione w przedsiębiorstwach wojskowych niemieckich; 2) osoby zatrudnione w przedsiębiorstwach pracujących dla wojska niemieckiego; 3) osoby zatrudnione w przedsiębiorstwach niemieckich; 4) porządkowi Służby Porządkowej; 5) pracownicy R[ady] Ż[ydowskiej]; 6) najbliższa rodzina wymienionych w powyższych punktach. Plakat zawierał na końcu dwie uwagi: 1) Na równi z pracownikami R[ady] Ż[ydowskiej] są postawieni pracownicy J[üdische] H[ilfs] K[omitee], Zakł[adu] Zaopatr[ywania], Banku Spółdzielczego1057, Zarządu Nieruchomości1058, Związku Rzemieślników; 2) Do najbliższej rodziny pracownika zalicza się jego żonę i dzieci.
[19] Zdawało się po tej enuncjacji, że stan prawny jest określony, że o ile tylko ktoś
jest wymieniony w powyższym punkcie, korzysta z dobrodziejstwa pozostania na miejscu. Firmy wydawały zaświadczenia, stwierdzające, że pracownik i rodzina nie podlegają wysiedleniu. Zostać urzędnikiem R[ady] Ż[ydowskiej] lub innej żydowskiej instytucji wymienionej wyżej było rzeczą bądź niemożliwą, bądź bardzo trudną. Żydostwo warszawskie szukało więc innych dróg bezpieczeństwa: starało się dostać na placówkę wojskową niemiecką bądź do szopu niemieckiego1059. Ponieważ placówki były objęte p[unktem] 1, a szopy p[unktem] 2, gdy Gmina była wymieniona na dalszym planie, nawet pracownicy R[ady] Ż[ydowskiej] zaczęli się oglądać za placówką lub szopem. W instytucjach żydowskich poza R[adą] Ż[ydowską] i Z[akładem] Z[aopatrywania] pościg za placówką i szopem zamienił się w manię. Stało się to powodem osobistego nieszczęścia niejednego z pracowników. Cała prawie żydowska Warszawa nastawiła się na szopy. Krawiec, który miał maszynę, oddał ją do firmy Többens lub Schultz, gdzie za cenę maszyny szukał ratunku dla siebie i swej najbliższej rodziny. Popyt na szopy stworzył też szopy. Wnet obok szopów Schultza i Többensa powstały inne: Hof[f]manna1060,
1056 Sztab przesiedleńczy (niem.).
1057 Zob. dok. 105.
1058 Zob. dok. 105.
1059 Wykazy szopów i firm niemieckich zatrudniających Żydów z getta warszawskiego, zob. ARG. Getto warszawskie II, dok. 39, 41, 42.
1060 Szop Wilfrieda Hoffmanna przy ul. Nowolipki 49 i 51a. Produkowano w nim mundury SS, zajmowano się również tapicerstwem. Latem 1942 r. zatrudniał 1200 osób.