Wstęp do wydania krytycznego kazań Cadyka z Piaseczna z lat 5700–5702 XXIX
winniśmy je przyjmować z miłością, i choć zdaje nam się, że [już] za miesiąc przeminą,
a [tymczasem] miesiąc upłynął, lecz one nie przeminęły, nie będziemy wpadać
w złość, uchowaj Boże, gdyż powinniśmy mieć świadomość, że On, niechaj będzie
błogosławiony, wie więcej niż my […]. »A jeżeli nie uwierzą mi[?]« – powodowane
jest tym, że tkwią oni w wielkiej niedoli i ogromnie cierpią z powodu wygnania; gdyby nie to, wiedzieliby [niewątpliwie,] że nie sposób ogarnąć rozumem Boskiego uczynku, wielkość [Boga] bowiem sprawia, że nie da się pojąć ani Jego samego, niechaj będzie błogosławiony, ani Jego czynów”91 – a więc koncepcję, która, jak wspomniano, jawi się jako bardziej dopracowana i skonkretyzowana pod koniec 5702 [1942] r. Natomiast w paraszy Matot z 5702 r. [11 lipca 1942], czyli w przedostatnim tekście zbioru
kazań, można odnaleźć wcześniejszą koncepcję cierpienia: „są [takie] udręki, które znosimy z własnej winy, za nasze grzechy, albo cierpienia z miłości, które nas wyciszają i oczyszczają, a wówczas On, niechaj będzie błogosławiony, cierpi wraz z nami, ale są także nieszczęścia, które my znosimy, by tak rzec, tylko z Nim, niechaj będzie błogosławiony, [są to] cierpienia dla uświęcenia Imienia Bożego. […] w owych boleściach zaś stajemy się coraz bardziej uwzniośleni i wywyższeni, dzięki temu więc możemy dodać sobie nieco otuchy”. Oczywiście Cadykowa nauka o cierpieniu podlegała rozmaitym
przekształceniom i zwrotom, niemniej jednak jeśli zdołamy dostrzec w jego
kazaniach zmodyfi kowaną wersję kwestii cierpienia w ujęciu fenomenologicznym, to nie będziemy musieli doszukiwać się wyraźnej i uporządkowanej ewolucji, etap za etapem, lecz zyskamy możliwość uczestniczenia w zawiłej podróży duchowej, oddając się lekturze tych kazań92.
91 Parasza Wa-jeszew 5701 [21 grudnia 1940].
92 Nie należy zapominać, że w swoim liście z początku 1943 r. Cadyk prosił o wydrukowanie tej
książki wraz ze wszystkimi przeróbkami i zmianami. Gdyby istniała wyraźna ewolucja jego myśli i gdyby w jego podejściu do sensu cierpienia nastąpiła zasadnicza zmiana, czy prosiłby o opublikowanie
owych pierwotnych, „niedojrzałych” wypowiedzi zawierających nauki, od których potem się odwrócił i przestał się z nimi utożsamiać? I dlaczego ich nie usunął? Moim zdaniem prośba o opublikowanie
książki razem ze wszystkimi jej poziomami i warstwami wskazuje na to, że Cadyk nie dostrzegał w swojej myśli teologicznej żadnej wyraźnej i usystematyzowanej ewolucji. Nie znaczy to, że nie zmieniał swego stanowiska i że w jego nauce o cierpieniu nie da się odnaleźć różnorodnych perspektyw, należałoby jednak podkreślić, że jego koncepcja nie opiera się na jednoznacznie
ustalonych zasadach. Wyjątkowość tej książki polega na tym, że Cadyk dzieli się z czytelnikami swoim osobistym doświadczeniem i dylematami. Raz prezentuje takie podejście do cierpienia, a raz inne, i koncepcje te zataczają koło na kartach całej książki. Jak pokazałem we wstępie do jej hebrajskiego
wydania (Rabbi Kalonimus Kalmisz Szapiro, Draszot mi-sznot ha-zaam. Draszot ha-Admor mi-Piasecna mi-geto Warsza, [5]700–[5]702 [Kazania z lat gniewu. Kazania Admora z Piaseczna, z getta warszawskiego, 1939–1942], wyd. krytyczne na podst. rkpsu Autora, wstęp, przyp. i wskazówki
dot. źródeł D. Reiser, Jerozolima 2017, podrozdz. 5, s. 62–74), pewne fragmenty, a nawet całe kazania Cadyk wykreślił, a zawierają one w rozmaity sposób formułowaną myśl, że cierpienia są skutkiem grzechu i oddalenia się od Boga. Jednakże taka koncepcja cierpienia pojawia się wielokrotnie
w innych miejscach, z których nie została usunięta. Z tego względu wolałbym postrzegać „naukę o cierpieniu” Cadyka jako opis pewnego procesu osobistego doświadczenia, obejmującego także wątpliwości i zagubienie, unikałbym zaś doszukiwania się w niej wyraźnej, uchwytnej ewolucji „sensu”.