RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Ostatnim etapem przesiedlenia jest ś...

strona 107 z 250

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 107


100 Ośrodek zagłady Chełmno nad Nerem (Kulmhof am Nehr) [1]

staliśmy z przodu, mając 7 uzbrojonych żandarmów za plecami. Za nami jechał osobowy wóz z esesmanami.

Na miejscu znów obstawili nas żandarmi. Rozebraliśmy się, jak zwykle, do roboty, po czym nas przeliczono i wybrano 8 „dołowych”. Wzięliśmy kilofy i szpadle do ręki i przystąpiliśmy do roboty. Grób u dna miał około półtora metra szerokości, wykop szedł skosem do góry, na powierzchni miał 5 m szerokości i 5 m głębokości, ciągnął się podłużną linią. Jeżeli przeszkadzało drzewo, to się je ścinało. Trzeciego dnia robota przebiegała w sposób szczególnie okrutny i ciężki. Już po godzinie przybyło pierwsze auto z Cyganami, a w 20 minut później następne. „Bykowiec” szalał. Podczas roboty udało nam się nieco zbliżyć do ośmiu „dołowych”, wśród których byli: Abram Zieliński z Izbicy, lat 32; Brawman z Izbicy, lat 17; Załman Jakubowski, lat 55, Gerszon Praszker z Izbicy. Około trzeciej, kiedy nie było wiele roboty (w tym momencie ich tak nie popędzano), Gerszon Praszker, stojąc w głębi grobu, wyciągnął modlitewnik, nakrył dłonią odkrytą głowę i odmówił modlitwę. Około jedenastej odezwali się do nas: Giniemy straszną śmiercią, niechby to było odkupieniem za naszych bliskich, za cały naród. Więcej już nie zobaczymy świata. Tego dnia jedliśmy obiad o pół do drugiej. Mróz dochodzi 20 stopni. Żandarmi rozpalili sobie ognisko, przy którym rozmrozili nasz chleb, osmalony i spalony. Obiad trwał bardzo krótko, nadeszło bowiem dalsze auto z cygańskimi ofiarami. Po obiedzie „Bykowiec” oddalił się nieco w głąb lasu i wypił butelkę wódki. Wróciwszy do nas, zaczął wrzeszczeć: O, ihr Hellblaue, ihr wollt nicht arbeiten!32 – i puścił w ruch swój instrument. Pastwił się nad więźniami, krwią ociekały głowy, nosy, czoła, twarze, opuchlizną podbiegały oczy. Tego dnia pochowano 8 albo i 9 transportów cygańskich. Skończyliśmy o pół do szóstej. Jak zwykle, zabito owych ośmiu. Kazano szybko się ubrać i zapędzono nas do samochodu. Kilkakrotne liczenie było przez cały czas skrupulatnie przestrzegane.

W chełmińskim pałacu zobaczyliśmy, ku naszemu bolesnemu zaskoczeniu, nową grupę, prawdopodobnie grabarzy: 16 ludzi z Izbicy i 16 z Bugaju33. Wśród izbiczan znaleźli się: Mojżesz Łepek, około 40 lat; Awigdor Polański, około 20 lat; Sztajer, około 55 lat; Król, około 45 lat; Icchak Prajs, około 45 lat; Jehuda Lubiński, 31 lat; Kalman Radziejewski, 32 lata; Menachem Arcichowski, około 40 lat; a z Bugaju, mój kolega i przyjaciel, Chaim Ruwen Izbicki, 33 lata.

Dwadzieścia osób starych grabarzy i pięciu nowych, razem 25 osób, zapędzono do piwnicy, która była nieco mniejsza od poprzedniej. Znaleźliśmy w niej pościel, bieliznę, spodnie, marynarki i żywność (chleb, cukier, smalec). Rzeczy należały do nowych grabarzy. Wyczerpani i załamani rozsiedliśmy się na paczkach. Pierwsze pytanie, jakie zadaliśmy nowym, brzmiało: czy wśród nich nie znajdują się nasi