RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Ostatnim etapem przesiedlenia jest ś...

strona 169 z 250

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 169


162 Ośrodek zagłady Treblinka II [13]

góry. Naliczyłem 35 nieboszczyków. Co się wydarzyło z tymi ludźmi? Skąd się tam wzięli? Nie mogłem się tego dowiedzieć. Niektórzy obwiązani byli [57] sznurami. Może spuścili się do studni, żeby się napić? Kto to może wiedzieć? Mówiono, że popełnili samobójstwo.

Ludzie idą z wiadrem wody. Chcę być jednym z nich.

Kiedy pracowałem przy studni, nadeszła grupa robotników. Mieli wiadro z wodą. W nadziei, że uda mi się napić, chciałem się do nich przyłączyć. Zauważył to jednak pilnujący nas Niemiec, trzasnął mnie gumową pałką w twarz i kazał wrócić do roboty.

Co zostaje na ziemi, kiedy prowadzą ludzi do kąpieli.

Kiedy skończyliśmy z topielcami, kazano nam uprzątnąć lewy barak, gdzie się rozbierali ludzie przed pognaniem do gazu. Leżały tam stosy ubrań, bielizny, obuwia i innych rzeczy mężczyzn, kobiet i dzieci tych, co się tu wczoraj rozbierali. Na podłodze porzucone były także pieniądze: [58] grube i drobne, polskie złote, obca waluta, papiery wartościowe. Kazano nam zebrać to wszystko do kupy „jak leci”, odnieść do stosów na placu przy torze.

Również kobiety próbują się ratować.

Nagle usłyszeliśmy spod sterty ubrań słabe jęki. Było tam kilka kobiet, które się ukryły. Żyły jeszcze, ale bały się stamtąd wyjść. – Wody! Łyk wody! – rozpaczliwie błagały, gdy poznały, [59] że jesteśmy Żydami. Niestety, nie mieliśmy wody i nie mogliśmy kobietom w niczym pomóc. Po chwili nadszedł Ukrainiec i widząc, że kobiety te jeszcze żyją, zabił je paroma strzałami. Odnieśliśmy je zaraz do innych trupów.

Po drugiej stronie baraku, na placu, zobaczyłem zwłoki jeszcze dwóch innych kobiet. Widocznie usiłowały uciec przez ogrodzenie, myślały chyba, że po drugiej stronie jest niestrzeżone pole. Jednej z nich już udało się przedostać [60] na drugą stronę, druga utkwiła między drutami i tam dosięgły ją kule. I również te zwłoki odnieśliśmy na stos zwłok.

Apel.

Na tym ukończyliśmy pracę około godziny 7 wieczór drugiego dnia pobytu w Treblince. O siódmej odbył się apel. Liczono ludzi. Było nas razem około 500 ludzi. Wyznaczono nad nami żydowskiego komendanta-kapo, niejakiego inżyniera G[alewskiego]156, neofitę z Łodzi. Apel w tym dniu, tak jak zawsze, trwał prawie dwie godziny. [61] Cały czas musieliśmy stać równo w szeregach, inaczej bito nas bez litości. Ci, którzy nie przypadli do gustu esesmanowi, musieli się położyć na ziemi i wymierzano im na oczach wszystkich po 25 batów. Niektórzy byli tak osłabieni, że nie zważając na skutki, siadali mimo wszystko na ziemi.

Ustanowienie porządku.

Po apelu wróciliśmy do baraków i natychmiast legliśmy spać.