RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Ostatnim etapem przesiedlenia jest ś...

strona 211 z 250

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 211


204 Ośrodek zagłady Treblinka II [13]

Ja z jeszcze jednym [18] z Treblinki zaczęliśmy wypytywać tego chłopaka, jak dostać się do Warszawy. Życie tutaj już bardzo nam się nudziło i za każdą cenę chcieliśmy się dostać do Warszawy. Młody spryciarz zaraz doszedł do wniosku, że nam w tym pomoże, weźmie nas na przenocowanie do siebie do domu, kupi bilety i wyekspediuje do Warszawy.

Kiedy już poszedł, wkrótce pojawili się inni chrześcijanie, wśród nich również chłop Klimek, u którego kupowaliśmy prowiant. Do tej pory nawet on nie był [19] ani razu u nas i nie wiedział w ogóle, gdzie się ukrywamy. Teraz zauważyliśmy, że nasza kryjówka została odkryta i jest już bezużyteczna. Zaczęliśmy się radzić, co począć dalej, i postanowiliśmy nie trzymać się już więcej w grupie, ale podzielić się i każdy miał szukać ratunku, jak się da. Ja postanowiłem rozdzielić się z moim chasydem (on uciekł nago w drodze do komory gazowej przez drut kolczasty, na całym ciele miał rany i ani grosza przy duszy). Chętnie pomógłbym mu finansowo, [20] ale z powodu swojego fanatyzmu obrzydł mi i postanowiłem teraz wybrać sobie innego towarzysza. Zapytałem go, ile potrzebowałby na swoje wydatki, odpowiedział – 4 złote. Dałem mu dziesięć złotych i rozdzieliliśmy się. Nazywał się Winer. Mój nowy towarzysz nazywał się Anszel Mędrzycki, gruba ryba i wielki pyskacz. On wydał mi się bardziej chłop na schwał od chasyda i postanowiliśmy trzymać się razem. Również on uciekł z Treblinki całkiem nagi i ja podjąłem się [21] sfinansować jego podróż. Aby zdobyć pieniądze na podróż, zaproponowałem chłopu Klimkowi odsprzedanie złotego zegarka. Mędrzycki naciskał, żebyśmy się porozumieli i ustaliliśmy cenę na 500 zł i 5 kg zboża, które zamierzałem zabrać ze sobą w drogę, żeby jechać jako domniemany szmugler. Poszedłem z Klimkiem po zboże, żeby być przygotowanym do drogi, kiedy przyjdzie tamten młody szejgec224.

Około godziny 4 wracam od Klimka. [22] Słyszę z lasu krzyki i rozpoznaję głos Mędrzyckiego. Zanim podszedłem bliżej, ucichło. Spotkałem Mędrzyckiego niedaleko naszej kryjówki, zmieszanego i zdezorientowanego, okradli go. Ten szejgec – nasz dobroczyńca – przyszedł z powrotem z jeszcze jednym, dorwali się do mojego towarzysza drogi i zabrali mu 200 zł, które sobie uskładał. Inni Żydzi się rozbiegli, a ja miałem to szczęście, że przyszedłem 5 minut po całym zdarzeniu. [23] Mój towarzysz był rozgoryczony i prosił mnie i innych Żydów, którzy tam byli, abyśmy mu udzielili zapomogi, i otrzymał ode mnie, jak i od innych osób, prawie 50 złotych na pokrycie swoich szkód. Jak się później dowiedziałem, miał on jeszcze zadekowane pieniądze, to był bowiem wykorzystywacz, niemoralna kreatura wywodząca się z warszawskiego półświatka, i dążył tylko do tego, żeby mnie jak najwięcej wykorzystać.

Po historii z tym szejgecem poszliśmy z powrotem do Klimka, licząc na to, że tam przenocujemy, ale on zażyczył sobie od nas po 100 zł od osoby. Zjedliśmy