4 Rozdział 1. Dziennik Hersza Wassera [1]
żadnych innych organizacyjnych możliwości i przedstawicieli, jak tylko CKU, która obejmuje około 80 ziomkostw. Idą memoriały, petycje, delegacje do [3] ludzi z gminy i do, przyjaznych uchodźcom, czołowych przywódców. Chcę się na chwilę zatrzymać przy problemie uchodźców i jego koncepcji. „Na wojnie jak na wojnie” mówi francuskie przysłowie – a po wojnie – według oficjalnie przeprowadzonej przez Centralny Dział Rejestracji (Menachem Linder)6 [akcji] liczenia uchodźców, na 1 lipca 1940 r., została ustalona kolosalna liczba prawie 100 000 osób – do dzisiaj liczba ta najpewniej wzrosła. Początkowo była to rozproszona, niezorganizowana masa, którą zajmowała się Komisja Koordynacyjna przy pomocy subwencji z Jointu. Kiedy one się skończyły i trzeba było apelować do społeczeństwa po datki, wzniósł się prawdziwie gigantyczny gmach społecznego sektora – zawdzięczamy tę naprawdę niebezpieczną, narażającą życie i dobrze przemyślaną, świadomie zaplanowaną pracę, jednemu człowiekowi, indywidualnie i osobiście – dr. Emanuelowi Ringelblumowi. W międzyczasie, uchodźcy zorganizowali się w Komisję Delegatów, a następnie w Centralną Komisję Uchodźców – chociaż statutowo CKU jest tylko komisją, nawet jeżeli może większą i lepiej zorganizowaną, to jednak, de facto, jest ona jedyną reprezentacją uchodźców.
K[omisja] K[ordynacyjna] – Żydowska Samopomoc Społeczna stała na stanowisku, że nie wolno robić różnicy między warszawiakiem a uchodźcą, że w Warszawie wszyscy są narażeni na te same trudności, prześladowania i te same zadania mają oni do wykonania – na to przywódcy uchodźców odpowiedzieli, że działalność Żydowskiej Samopomocy Społecznej musi obejmować tylko ofiary wojny, to znaczy: pogorzelców i uchodźców, a jako że uchodźcy są przecież, par excellence, ofiarami wojny trzeba, przede wszystkim, ich zabezpieczyć. Uchodźcy są nieomal nie do zastąpienia w aparacie urzędniczym, w Radzie Nadzorczej i we wszystkich organach, gdzie decyduje się o losie biednego człowieka. Nie chcą być jedynie obiektem charytatywnej akcji, ale również uczestniczyć w kształtowaniu przyszłości. Jeśli myśli się rzeczywiście uczciwie o równości w aspekcie narodowym – uchodźcy muszą mieć równe szanse – bez tego równość jest iluzoryczna.
[5] Uchodźcy domagali się procentów [od] kontyngentów wszędzie, gdzie o nich mówiono i decydowano – „Nic o nas bez nas”. Delegacje do wszystkich, którzy mogli tej sprawie służyć – do A[brahama] Gepnera, inż. Szereszewskiego, Sztolcmana i nawet do inżyniera Czerniakowa7 – walka o uznanie