RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Kolekcja Hersza Wassera

strona 282 z 409

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 282


Rozdział 7. Getto warszawskie – utwory literackie [36] 259

ciężki los, a brzemię obowiązku zarabiania na dzieci, nawet na ojca i matkę, wydało się jej lżejsze…

Podczas bombardowań Warszawy Baśka zawarła nową znajomość, ze Szlamkiem. Sama była radykalną i aktywną działaczką jeszcze z czasów gimnazjum i bardzo spodobał się jej ten chłopak. Był to fryzjer, który mieszkał w tym samym podwórzu i który razem z innymi mieszkańcami chronił się w piwnicy przed bombami. Na początku, w ciemne noce, w ogóle go nie widziała. Słyszała jedynie jego głos, który powstrzymywał nerwowe nastroje u ludzi, uspokajał ją i wszystkich pozostałych, jak gdyby paraliżował swoim basem, kiedy tak szorstko i głośno upominał, aby nie biegać, nie robić harmidru, nie wrzeszczeć i nie lamentować.

Niezauważalnie dla siebie samej, zbliżyła się do grupy, w której stał. Wsłuchała się w jego słowa. Dziwiła się, jak potrafi przemawiać ktoś taki, jak Szlamek. Taki szczupły, prawie chudy, z pobladłą twarzą chłopca z jeszywy, z charakterystycznym wystającym jabłkiem Adama i wąskim, jakby przekrzywionym nosem jak u gruźlika. Szybko rozpoznała w nim samouka, robotnika, który sam rwał się do nauki, wykształcenia, który wszystko przeczytał sam i własnymi siłami, bez nauczycieli, doszedł do takiego poziomu, że swoją wiedzą z wielu dziedzin przewyższał ją samą, a swoim delikatnym i oryginalnym pojmowaniem wszystko to, co dzieje się wokoło. W wyobraźni widziała go w kółkach samokształceniowych, jak siedzi i uczy się samodzielnie, a nawet naucza innych z różnych książek, które zdobył sam, za własne pieniądze i dzięki własnym wysiłkom.

W jego słowach wyczuła mądrość dojrzałej osoby, która dużo już widziała, przeżyła i wycierpiała. Nigdy nie próbował nikomu przerywać, każdego pozwalał wysłuchać, dopiero później [4] zaczynał spokojnie mówić swoim głębokim basem. To, że nie mówił takim tonem, jak gdyby chciał wmusić słuchaczom swoje przekonania, również oddziaływało na wszystkich i przekonywało ich do jego głębokich racji.

Baśka wyparła z siebie wszystkie swoje doświadczenia z tych ciężkich dni, kiedy Warszawa była bombardowana i nie chciała ich przeżywać od nowa już nigdy więcej. Zbyt wiele zdrowia, zbyt wiele sił życiowych kosztowały ją tamte przejścia, aby była w stanie przeżywać je jeszcze raz, nawet jedynie w myślach. Zwłaszcza że ciężar zarabiania na dom i to wszystko, co potem nastąpiło, wciągnęło ją w maszynerię rzeczywistości z taką siłą, z takim nowym i świeżym odpływem sił, że nie wystarczało jej na to czasu.

To, co pozostało jej jednak po tamtych dniach to wspomnienie jej znajomości ze Szlamkiem. Rozpościerało się ono przed nią w jej fantazjach jak świetlisty promyk, tak bardzo świetlisty, że jakby dręczył ją, kusił i nakłaniał do tego, aby cały czas i ciągle od nowa rozmyślała nad spotkaniem ze Szlamkiem.

Szlamek stał się jej nadzieją, pocieszeniem i podporą w jej zniewolonym życiu. Spotykała się z nim każdego wieczoru, kiedy wracał z pracy i zatrzymywał się obok niej na rogu ulicy. Po tym, jak kończyła handlować oboje mogli iść do domu,