Rozdział 7. Getto warszawskie – utwory literackie [36] 267
cie w drzwi, każde uderzenie z tamtej strony, a zwłaszcza krzyki kobiety, dodawały Szlamkowi sił do tego, żeby z impetem wyrwać się Baśce, ubrać się samemu i pomóc jej się ubrać i otworzyć drzwi.
Kobieta ta, jeszcze bardzo młoda, z pełną, okrągłą twarzą, z pochmurnymi oczami, które świeciły zielono, kocio, b[…]b, patrzyła na nich na wpół oszołomiona. Patrzyła, mruczała coś, biegała oczami na wszystkie strony, tak jak gdyby nagle po raz pierwszy widziała ten pokój i wszystko dookoła… Zanim którekolwiek z nich zdołało wypowiedzieć słowo, kobieta poderwała się z miejsca, błyskawicznie się odwróciła i z hałasem zamknęła za sobą drzwi…
[14] Baśka po raz pierwszy, odkąd ją znał, wybuchnęła płaczem. Był to spazm spowodowany strasznym napięciem z powodu oczekiwania i niespełnienia. Szlamek, sam załamany i wstrząśnięty, po trochu uspokoił ją swoją czułością.
Sama potem go całowała, objęła, próbowała go wyciągnąć z jego odrętwienia, ale kiedy wreszcie się jej to udało, i byli gotowi zacząć od nowa… dało się słyszeć potrójne stukanie do drzwi, które było umówionym znakiem – i do niczego między nimi nie doszło…
Szlamek żartował sobie później, że jest już jego narzeczoną, ale ani w niej, ani w nim nie wywoływało to uśmiechu. Zimno zmroziło jej włosy, głowę, skronie i cały umysł – ale jego całkowicie wyprowadziło z równowagi. A jeśli ona tak cierpi, myślała, to jak silny ból musi odczuwać Szlamek? Zatem tuliła się do niego, ściskała jego ramię, próbowała spojrzeniem, błyskiem swoich czarnych oczu, płomykiem przyrzeczenia dodać mu odwagi, pocieszyć go i wzmocnić.
Ale Szlamek tym razem, wychodząc od krawca na Wołyńską, był jakiś bardzo zamknięty w sobie. Co tak zmarszczyło jego czoło? Dlaczego tak wykrzywiają się w dziwnym grymasie jego pełne usta? Co tak dręczy jego umysł? O czym teraz myśli? Ona chce wiedzieć, ale nie, teraz nie będzie go o nic pytać. Wie już, że są takie minuty, godziny kiedy człowiek chce być sam, daleko nawet od siebie samego, nawet od ukochanej, najdroższej osoby. Pozwala mu odejść bez jego silnego uścisku ręki, bez jego życzliwego, miękkiego błysku w oku, i tylko skurcz w sercu dowodzi, że ją boli, że wszystko teraz by oddała za jego dobre słowo, za wesołą serdeczną iskierkę z jego oczu…
Jak jej opowiedział wieczorem, to przeżycie tak go rozstroiło, a myśl, która zaraz potem wpadła mu do głowy tak go dręczyła, że musiał czym prędzej od niej uciec do Wydziału Kwaterunkowego z nagłym pomysłem, aby postarać się o mieszkanie dla nich obojga.
Baśka bardzo ucieszyła się z tej nowiny, ale nie z powodu nadziei na posiadanie własnego kąta, którą dał jej Szlamek, nie to uczyniło ją tak szczęśliwą. Teraz na nowo przekonała się do jego lojalności i oddania, w co nigdy nie wątpiła, jednak dzisiejszy poranek trochę ją rozbił.
Zaczęła się bieganina, wystawanie w kolejkach, dzień po dniu, godzina po godzinie, i po długich staraniach Szlamek w końcu otrzymał „zaświadczenie”, [15]