Rozdział 7. Getto warszawskie – utwory literackie [36] 279
Naprzeciwko, na pustym placu otoczonym szarym murem, zobaczyła stojących ludzi332. Było ich bardzo wielu. Zostali oni rozstawieni między dwoma albo trzema małymi drewnianymi domkami, dokładnie przy drugiej ścianie. W pewnej chwili rozpoznała ich. Jeden z nich, och, przecież go zna, to ten młody człowiek, którego żona zachorowała na tyfus, a on, zastępując ją, przechodził na drugą stronę muru.
I dostał za to wyrok…
[30] Ale oto tam stoi przecież Salka! Sala Pasztajn, jej znajoma żebraczka. Baśka wpatrywała się w nią swoimi wytrzeszczonymi czarnymi, płomiennymi punkcikami – oczami. Ale nie, kto to do niej podchodzi? Co to takiego? Czarny worek albo szmatę zakładają jej na głowę, zawiązują dookoła, sznur zawieszają na drzewie. Znowu pojawia się około 20 ludzi. Czy są to Żydzi? Oczywiście, to widać po ich nosach, chociaż noszą okrągłe czapki z błyszczącymi, białymi, sztywnymi daszkami…
Co oni robią? Nic. Tylko salutują. Ręce mocno przytwierdzone do czapek, trzymają je wyciągnięte sztywno. Co to będzie? Co tu się będzie działo? Tylko te skronie! Tak bardzo bolą i jakby szumi w głowie! Kto ją odpycha, kto? Puszczaj! Nie widzi nikogo w pokoju. Tylko tam? Naprzeciwko stoi razem z owiniętymi w szmaty i widzi, chociaż oczy i głowę również ma zawiązaną…
Trach, trach, trach! Coś wali w jej sercu, dreszcze podchodzą do góry aż do gardła, i duszą ją straszliwie. Nie może złapać oddechu…
Widzi kilka mundurów, granatowego albo niebieskiego koloru. Klęczą, jeden trzyma jakąś maszynę, kręci tam czymś, coś przyciska i… trach, trach, trach! Owinięci w szmaty padają, ich głowy opadają, zwisają. Kilku upada. Jeden leży, ale rzuca się jeszcze, drży dokładnie tak jak ona tu. Trach, trach, trach! Jeszcze raz padają strzały i jego ciało też przestaje się rzucać… Dlaczego tak drży? Co tu się będzie działo? Gdzie jest Salka Pasztajn? Gdzie jest Salka? W jednej chwili Baśka przypomina sobie, że kiedyś… Kiedy to było? Nie, tego teraz nie pamięta! Może w zeszłym roku? Może jeszcze teraz śni? Nie, to zdarzyło się naprawdę. Salka Pasztajn miała dwójkę dzieci. Skąd ona, siedemnastoletnia dziewczyna miała dwójkę dzieci? Aha, tak. To przecież były jej siostrzyczki. Jej rodzice zmarli na tyfus, czy może z głodu. Teraz nie może sobie tego przypomnieć. Wie jedynie, że kiedy spotkała ją handlującą na ulicy, właśnie Salkę, zaczęła się z nią przyjaźnić. Salce jednak nie szło w handlu. Nie mogła czekać tak długo, jak Baśka, aż sprzeda trochę pieczywa, aby kupić sobie potem kawałek suchego czarnego chleba… Nie, Salka była bardzo głodna, bardziej niż wilk. Handlowała i jadła. Jadła i handlowała. Aż tę odrobinę pieniędzy przejadła sama, zamiast sprzedać pieczywo. [31] A potem?