286 Rozdział 8. Relacje spoza Warszawy [37]
Ledwie udało się nam stamtąd uciec. Pociąg, w którym się znaleźliśmy powoli wlókł się drogą, która była dosłownie pokryta cywilnymi uchodźcami. Następnego dnia o 4 rano dotarliśmy do Równego345. Wyszedłem z wagonu razem z pułkownikiem, majorem i doktorami Szpilmanem, Esigmanem i Głuszkiewiczem. Jak tylko stanęliśmy na ziemi zostaliśmy zmuszeni do padnięcia na kolana na ziemię. Niemiecki samolot ostrzelał nas z karabinu maszynowego. Pułkownik i major zginęli na miejscu. Ja byłem pewien, że również mnie nie ominęła kula. Kiedy wróg odszedł zacząłem pomału ruszać się z miejsca, obmacałem ręce i nogi i z radością stwierdziłem, że nic mi się nie stało. Razem z lekarzami pozbierałem ciała oficerów i zawieźliśmy je do Zdołbunowa346. Utknęliśmy jednak w połowie drogi i pochowaliśmy ich gdzieś bez należytego oddania czci. Gdy tak staliśmy na drodze, zjawił się podpułkownik i przekazał nam z radością, że przy granicy sowieckiej wojewoda wołyński wycałował się z radzieckim [11] pułkownikiem i jest faktem, że radzieckie wojsko idzie nam z pomocą. Roześmiałem się z tej wiadomości i powiedziałem, że w to nie wierzę. Około wpół do szóstej pojawia się znowu ten podpułkownik i przynosi nowe wiadomości. Minister Beck347 rozstrzelał Rydza-Śmigłego…348 Wieczorem przylecieli cywile z Równego z wystraszonymi minami i przekazali nam, że w Równem są już Sowieci. Nie wierzyłem w to wszystko.
Następnego dnia rano, 17-go, podjechały do nas wagony pociągu popychane z tyłu przez lokomotywę z wycelowanym w nas karabinem. »Tawariszczi atdat’ arużje!«349 odezwał się z daleka głos. Stałem obok podpułkownika. Ze strachu z powrotem wbiegliśmy do wagonu. Potem do naszego wagonu zbliżyło się kilku czerwonoarmistów z rewolwerami w rękach… »Wychadit’ siuda!«350 – usłyszeliśmy znowu surowy głos. Ze schylonymi głowami wychodzimy z wagonu i oddajemy broń. Widzę jak podpułkownik wyciąga powoli rewolwer i oddaje go radzieckiemu żołnierzowi. »Towarzyszu, nie bądźcie taki zasmucony. Wasz mesjasz przyszedł!« – słyszę po żydowsku. Towarzysz, który okazał się być Żydem chciał mnie widocznie pocieszyć. Ja mu jednak nie odpowiedziałem.
Trochę później nadjechało kilka samochodów z Równego i zebrały wszystkich rannych z lekarzami i zabrały nas z powrotem do Równego. Tutaj został wkrótce zorganizowany szpital wojskowy dla polskich rannych. Naturalnie pod nadzorem naszych »pomocników«, którzy przy każdej okazji faworyzowali żydowskich oficerów i żołnierzy. Wielu polskich oficerów zostało internowanych.