RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Kolekcja Hersza Wassera

strona 339 z 409

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 339


316 Rozdział 9. Obozy pracy [44] z jednym z policjantów, który nas sprowadził do kąpieli i po chwili miałem już konkretną propozycję: 300 zł. b[…]b ale kiedy mój cały majątek wynosił raptem 128 zł. Zwróciłem się do kolegi, który uważał się już za uratowanego. Dał mi wszystkie pieniądze, jakie miał przy sobie. Cóż, kiedy razem było tego tylko 198 zł. Zwróciłem się wtedy do policjanta i zaproponowałem mu te pieniądze oraz pióro wieczne i zegarek, które ewentualnie na żądanie zamieniłbym potem na 102 zł. Po namyśle zgodził się. Dałem mu więc wszystko i czekałem tego, co będzie. Mijały minuty. Kierownik kwarantanny wyszedł raz i drugi b[…]b nas, abyśmy poszli do fryzjera i do parówki, ale myśmy wykręcali się jak mogli, wreszcie, po blisko ½ godziny pojawił się mój policjant i nakazał iść prosto i wyjść na podwórko. Ja czekam. Poszedłem. Przy drzwiach zatrzymał mnie kierownik [7] kwarantanny. Wytłumaczył mi, że odpowiada głową za ścisły rachunek, że grożono mu śmiercią, gdyby ktoś uciekł. Itd. Itd. Wreszcie zapytał mnie poufnym tonem ile pieniędzy dałem policjantowi i dał do zrozumienia, że gdyby znalazło się jeszcze 100 zł dla niego, to sprawa dałaby się załatwić (dowiedziałem się potem, że w kąpieli było rzeczywiście o jednego za dużo, gdyż policjant, który ubił ze mną interes, przyprowadził dodatkowo jakiegoś schwytanego po godzinie policyjnej włóczęgę). Nie miałem już jednak ani grosza i żadnego cennego przedmiotu. Musiałem więc zrezygnować. Kierownik polecił mnie pieczołowitej opiece dwóch krzepkich woźnych, którzy wykręcając mi dość niedelikatnie ręce odstawili mnie do fryzjera. Tutaj ostrzyżono mnie brudną maszynką „na zero” i za chwilę stałem już nago w asyście jeszcze 24 nieszczęśników pod letnim prysznicem, z którego kapała leniwym ciurkiem woda. Mydła nie było: tzw. dezynfekcja okazała się czystą fikcją. Mój policjant tymczasem nie zrezygnował jeszcze z interesu. W chwili kiedy „wykąpany” i ubrany stałem w kolejce po odbiór zaświadczenia, drzwi otworzyły się z hukiem i wszedł pijany przodownik policji polskiej. W ręku trzymał jakąś kartkę, z której odczytał jąkając się moje nazwisko, potem zwrócił się do kierownika zawiadamiając krótko: zabieram go do kancelarii! Kierownik jednak nie dał się podejść. Nie stawił żadnego sprzeciwu tylko uśmiechając się jadowicie poprosił o numer przodownika i pokwitowanie na odbiór jednego człowieka. Kiedy wyszedłem po chwili na dwór, gdzie czekał mój policjant, zrozumiałem już, że nic nie da się zrobić. Wciśnięto mi do ręki pieniądze, zegarek i pióro i odstawiono z powrotem do „Collegium”. Przeliczyłem na górze pieniądze. Brakowało 40 zł. Kolegi mego już nie znalazłem. Jego policjant okazał się sprytniejszy od mego.

[8] Teraz znajdowałem się w dużej sali na pierwszym piętrze, której okna wychodziły na podwórko. Mimo zawodu, który mnie spotkał, nie traciłem jeszcze nadziei. Mózg mój pracował gorączkowo, a znikniecie kolegi dawało mi bodźca. Wierzyłem, że jeszcze da się coś zrobić. Po kwadransie nawiązałem już kontakt ze stojącym przy drzwiach policjantem żyd[owskim]. Po krótkiej rozmowie zgodził się na moją propozycję. Wcisnąłem mu do ręki pieniądze i b[…]b czekałem tak długie dwie godziny. Około godz. 4-ej pojawił się z powrotem i zwrócił mi pie-