RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Kolekcja Hersza Wassera

strona 346 z 409

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 346


Rozdział 9. Obozy pracy [45] 323

młodzi tragarze. Zabrali się oni energicznie do pracy i rozpoczęli nową »działkę«. My, słabi, nawet pierwszej działki nie mogliśmy dokończyć w wyznaczonym czasie, to znaczy do 12 w południe. Technik powiedział: »Oni mogą, bo chcą, ale wy markierujecie«. Zbili nas. Stojąc spoceni w wodzie pytaliśmy jeden drugiego:

»Kiedy wreszcie pozwolą nam wrócić do baraków?« Wreszcie odzywa się jeden towarzysz do mnie: »Zobacz Weinb-g, druga zmiana jest już tutaj!« Zobaczyłem z daleka drugą kompanię.

Technik gwiżdże. Odkładamy pracę, ustawiamy się w szeregu, odliczamy i otrzymujemy rozkaz: na lewo zwrot! Maszerujemy z łopatami do baraku. Po drodze towarzysze upadają. Trzeba szybko biec do baraku po nosze [9] i zanieść do domu zemdlonych. Po drodze znowu robią z nami znane ćwiczenia. Droga jest długa i ciężka. Pada deszcz i wieje zimny wiatr. Z daleka widzimy barak. Każą nas śpiewać polską piosenkę wojskową: »Maryś, moja Maryś…« Podchodząc do baraku towarzysz pociągnął mnie za rękaw. Obejrzałem się i zadrżało we mnie serce: w kałuży krwi ciągle leżał ten zastrzelony towarzysz! Maszerujemy na dziedziniec. Znowu nas liczą i rozkazują ustawić się w porządku zostawić łopaty i ustawić się w trójkąt. Wybrali z szeregów kilku towarzyszy, mnie pośród nich, doprowadzili nas do martwego i kazali zanieść go do ustawionej kompanii. Z zimną krwią zanieśliśmy go do trójkąta. Przyszedł komendant obozu, rozkazał uspokoić się i powiedział dlaczego został on zastrzelony: dlatego, że nie wypełnił natychmiast rozkazu komendanta. Przy tym dodał, że kto nie będzie wypełniał swoich obowiązków, zostanie zastrzelony, jak ten »pies«, który tu leży. »Zostaniecie zdziesiątkowani« – zawołał. Zdesperowani wszyscy opuszczamy głowy.

W końcu przychodzi nowy rozkaz wybrania ludzi. Między wybranymi znalazłem się również i ja. Wybrali nas w sumie 40 osób. Jest wpół do drugiej po południu. Każą nam bez obiadu wymaszerować z baraku. Doprowadzili nas do wody, dali dziurawe kalosze i kazali wejść do wody i łopatami wyrównywać piach na dnie. Śmiertelnie zmęczeni i głodni po poprzedniej pracy, zabraliśmy się do nowej. Pracowaliśmy tak bez jedzenia i picia do wpół do dziewiątej wieczorem, kiedy zapadła noc. Idziemy do domu. Noc jest ciemna i zimna. Strażnicy również nie znali drogi. Weszliśmy do wody, która sięgała nam do ust. Po wydostaniu się z wody postanowiliśmy poczekać, aż zrobi się dzień, bo nie widzieliśmy [10] dokąd iść. Rano, po przeliczeniu nas, zauważyliśmy, że brakuje nam dwóch. Z 40 pozostało 38. Okazało się, że jeden z nas utopił się. Nazywaliśmy go mały wałach. Drugi zniknął, tzn. uciekł. (Potem widziałem go w Warszawie). Utopionego zanieśliśmy do baraku.

Po przyjściu do baraku dostaliśmy dwa obiady i dwie kolacje, pozwolono nam położyć się spać.

Po pobudce dowiedzieliśmy się, że odbędzie komisja nad chorymi i słabymi. Każdy zaczął się przygotowywać do komisji, która miała zacząć urzędować o godzinie 2.