36 Rozdział 1. Dziennik Hersza Wassera [1]
i dużych warsztatów szewskich, pędzą tam zainteresowani finansiści, rzemieślnicy i również robotnicy – licencje na pierwszą transzę zostały już rozdzielone. Uwaga z tym związana: paskudne żydowskie wielko-kupieckie przyzwyczajenie – wpychanie łapówki kierownikowi Komisji, [który] zapewnił mnie, że gdyby tylko był troszeczkę „biorący”, bez żadnych trudności, w ciągu mijających dni, zarobiłby dla siebie 25 tysięcy złotych. Łatwo sobie wyobrazić, co się dokładnie dzieje w gminie, gdzie poziom moralny jest równy zeru. Jest zrozumiałe samo przez się, że procentowy udział rzemieślników i robotników z [grupy] uchodźców musi być i będzie zapewniony.
Piątek, 7 lutego 1941.
Dzisiejszy dzień stał całkowicie pod znakiem bicia i łapania do różnego rodzaju robót (Falenty84, dźwiganie cegieł, itd.) – o 8 wieczór jeszcze łapano i bito. Już o 7 rano weszli do kilku domów na Dzielnej i wyciągali do prac bijąc. Mój znajomy N., który dostał porządnie po plecach, powiedział mi, że mogło być jeszcze gorzej, bo inni dostawali po twarzy, głowie i brzuchu. Warto wiedzieć, słowo daję, co zrobili ci bici po głowie i twarzy by zasłużyć na ten przywilej? Oj, ta żydowska cierpliwość i wiara!
Opowiadają: za jednym z żandarmów wachy biegnie zawsze duża grupa złapanych dzieci – on jest ich strażnikiem i patronem – przepuszcza ich przez granicę getta i na swój sposób ich lubi.
Na Muranowskiej 4 do żydowskiego sklepu wszedł żołnierz, zupełnie wyraźnie powiedział, że jest głodny. Pełen uniżenia Żyd przyniósł mu jedno ciastko i jeszcze jedno. [Żołnierz] zjadł, złapał się za portfel, ale pieniędzy nie znalazł, [43] pięknie podziękował i poszedł.
Przy dzisiejszym łapaniu nie zapomniano o tramwajach. Na Lesznie załadowano cztery ciężarówki pasażerami właśnie przejeżdżającego tramwaju.
W nocy ulice są tak bardzo ciemne (dużą część winy ponosi tu dekret, że sklepy mają być otwarte do 6), że niechcący nasuwa się wrażenie piekła. Trzeba dodać góry śniegu, ślizgawicę i wielki pośpiech ludzi, żeby mieć już kompletny obraz. Dobrze chociaż, że idzie ku wiośnie.
Dzisiaj otrzymałem 400 zł jako odszkodowanie za ukradzione palto Blumci.
Sobota, 8 lutego 1941.
Żydzi mówią, że przygotowuje się w Warszawie oblężenie – pewnie coś w tym jest!
Pomysł ulicznego handlarza: „Nie pozwólcie sobie chodzić po głowie, kupcie u mnie grzebyk za jedyne 30 groszy”.