RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Wrzesień 1939. Listy kaliskie. Listy...

strona 104 z 424

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 104


94 Kampania wrześniowa poza Warszawą [16]

Kto po tym czasie nie będzie u siebie, natomiast zostanie zauważony poza domem, będzie rozstrzelany. Znajomy szybko pobiegł do domu.

Pośpiesznie udałem się na pocztę, by zatelefonować do domu. Ale ku memu zaskoczeniu woźna powiedziała mi, że poczta jest zamknięta. Pobiegliśmy szybko do pensjonatu spakować rzeczy. Postanowiliśmy natychmiast wyjechać. Pozostali goście śmieją się z nas i chcą nas przekonać, że powinniśmy zostać jeszcze do jutra. My trzymamy się jednak naszego postanowienia. I opuszczamy szybko Karwię. Na kolei dzieją się straszne sceny. Za dużą łapówkę z trudem można dostać miejsce w wagonie. Ale dzięki Bogu siedzimy już w pociągu. W Gdańsku go nie przepuszczają222. Wszyscy boimy się, że będzie z nami źle. Ale po kilku godzinach stania pociąg odjeżdża, a serca wszystkich wypełnia tak wielka radość, że pasażerowie zaczynają śpiewać, tworząc wielki chór. Śpiewamy polskie narodowe pieśni jeszcze na terenie Gdańska…

Do Poznania przyjechaliśmy bez przeszkód. W mieście była już duża mobilizacja. Było czuć prawdziwą wojnę. [2] W Poznaniu sytuacja Żydów stała się krytyczna. Zmobilizowani zaczęli pokazywać swoje antysemickie kawały. Dla nas, poza strachem przed Niemcami, pojawił się jeszcze problem związany z antysemityzmem, który nas przerażał. Żydów zrzucano z dorożek i rabowano bagaż. A w pracy krzyczano, że Żydzi są tchórzami, uciekają, zamiast się bić i wstąpić do wojska. Niemożliwością było kupić bilet na dworcu. Dzięki temu, że byłem właścicielem auta, znajdowałem się w lepszej sytuacji niż inni Żydzi. Z trudem zdobyłem benzynę. 30 sierpnia rano wyjechaliśmy w kierunku Łodzi. Nie mogłem zabrać dużo rzeczy, bo musiałem zostawić miejsce dla moich 2 dzieci, które znajdowały się w pensjonacie pod Łodzią. Na szczęście sam prowadziłem samochód, bo wszystkich szoferów zmobilizowano jako mechaników. Droga do Kalisza była w porządku, ale za Kaliszem zaczęła się bardzo trudna podróż. Szosa była pełna wojska i cywilów i było bardzo trudno przejechać. Gdy tylko przejechaliśmy przez most w Sieradzu (Warta), usłyszeliśmy odgłos wielkiej eksplozji. Polski oficer powiedział nam, że część mostu, który przejechaliśmy 5 minut wcześniej, została wysadzona. Szczęśliwie przyjechaliśmy do Kolumny223pod Łodzią, zabraliśmy syna i córkę i pojechaliśmy do mego brata do Łodzi. Była godzina 8 wieczorem, kiedy wszyscy przekroczyliśmy próg mieszkania mego brata.