RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Wrzesień 1939. Listy kaliskie. Listy...

strona 137 z 424

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 137


Kampania wrześniowa poza Warszawą [23] 127

Około południa zabraliśmy się do pracy. Zebrali się już dwaj księża, policja, władze wsi i grupka ciekawskich ze wsi. Chrześcijański grabarz usunął krzyż i zabraliśmy się do pracy (ja i jeden pomocnik). Kopiemy według wskazówek kilku chłopów, którzy mieli widzieć, jak grzebano zwłoki. Natrafiamy na kilka granatów ręcznych. Są zabezpieczone, nie ma się czego bać. Wyjmuję je pojedynczo i odkładam na mur. Zaczynamy czuć silny smród. Wszyscy odsuwają się daleko od nas. Na mnie to nie robi wrażenia. Widzę przed sobą jeden cel – czym prędzej odnaleźć mojego brata. Nie zwracam na nic uwagi i kopię dalej. Jesteśmy już na głębokości pół metra i oprócz mdlącego smrodu nie znajdujemy nic. Na głębokości jednego metra natrafiamy na żołnierski koc i po trochu dogrzebujemy się do ciała żołnierza. Czyścimy przestrzeń wokół nóg, [9] aby łatwiej nam było wyciągać zwłoki. Mamy przed sobą parę nóg w cywilnych butach i owiniętych w owijacze. Dla mnie jest jasne, że nie jest to mój brat, który nosił oficerki. Dochodzimy do górnej części ciała, która jest owinięta w koc. Podkładam drut pod kolana i wyciągam zwłoki z grobu. Teraz zabiera się do pracy mój towarzysz W., który ma gumowe rękawiczki. Zdejmuje koc i widzimy przed sobą żołnierza piechoty, średniego wzrostu z częściowo roztrzaskaną twarzą. W. rozcina kieszenie i znajduje chusteczkę do nosa i przesyłkę pocztową ze Złoczowa (Galicja). Imię jest ukraińskie. Nie miał przy sobie nieśmiertelnika. Sekretarz władz wsi notuje nazwisko, ksiądz każe wykopać dla niego osobny grób. Kopiemy dalej. Mamy przed sobą długie ciało, jednym słowem „drągal”. Serce mocno bije, minuty ciągną się jak godziny. Może to mój brat, chociaż jest w butach żołnierza piechoty. Przecież mógł w czasie walk zmienić buty. Twarz zawinięta jest w płaszcz. Podkładamy druty i wyciągamy zwłoki, długie może na dwa metry. Zdejmujemy płaszcz. Twarz jest zabandażowana. Nożyczkami rozcinamy gazę wokół ust. Chcę zobaczyć zęby. Stwierdzam dwa rzędy perłowych zębów. Nie jest to mój brat, ponieważ miał on sztuczne zęby. Kierujący ekshumacją W. przeszukuje kieszenie. Nic w nich nie ma. Po płaszczu i głowie z bujną czupryną widać, że jest to sierżant polskiej armii. Robią notatki i zostaje on pochowany w tym samym grobie, na prawo od poprzedniego zabitego. Jestem pewien, że ten trzeci będzie już moim bratem. Natrafiamy na watową kołdrę. Kołdra przykrywa ciało i ciężko jest kopać. Dochodzimy do nóg i nie widzę śladu mojego brata. Robi mi się nieswojo. To jest trzecie ciało i według napisu na krzyżu – ostatnie. To znaczy, że nasz trud nie dał rezultatów. Kopiemy dalej i wyciągamy ciało. To nie mój brat. Zalewa mnie zimny pot. Wszyscy patrzą na mnie pytająco: „Co będzie dalej? Po co zawracałeś głowę?”. Szpadlem kopię dalej i natykam się na ubrania. „Kopać dalej!” – krzyczę. Robi mi się trochę lżej, nadal jest nadzieja. [10] Kopiemy dalej i natrafiamy na ciało. Obok niego całe paczki naboi. Wyciągamy ciało i ekshumujący znajduje nieśmiertelnik i dokumenty. Kieszenie napakowane nabojami. Zatwardziały żołnierz, nie chciał rozstać się z amunicją. Wałczył i zginął jak bohater. Znajduję się w żałosnym położeniu. Stoję w głębokim na 1,5 metra grobie. Pozostałe dwa ciała chowają w drugim grobie, obok dwóch pierwszych żołnierzy.