RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Wrzesień 1939. Listy kaliskie. Listy...

strona 154 z 424

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 154


144 Obozy jenieckie [27]

łem wrócić [z] wiaderkiem z wodą, wtem pada wystrzał karabinu maszynowego, za chwilę mała seria. Wszystko w izbie truchleje, nastaje grobowa cisza i teraz dopiero słyszymy charakterystyczny szum zbliżających się tanków. Na sąsiedniej szybce maluje się dziwny róż, który z pasteli przechodzi w coraz pełniejsze tony: to wieś jest podpalana. Nagle odzywają się głosy w łamanej złej polszczyźnie: żołnierze, złóżcie broń, nic wam się nie stanie. A więc sprawa jest przesądzona, jestem w niewoli, wychodzę więc z podniesionymi rękoma, ale cóż za widok! Na szosie sznur tanków, zewsząd wychodzą żołnierze z podniesionymi rękoma; po obu stronach szosy chłopskie zagrody w płomieniach, niesamowite widowisko. Czarni SS stoją w otwartych kopułach z ręcznymi karabinami maszynowymi – ich okrzyki są różne. Strach niesamowity przejmuje i człowiek zaczyna oswajać się ze śmiercią. W blasku rozpalonych zagród wyglądają jak furiaci z fantastycznie błyszczącymi oczami. Jeden woła: „Schiest sie tot, die ferfluchte Lanbande [s]”387i mierzy wprost do struchlałych jeńców. „Aber lass doch sein”388, bronił drugi, robiąc odpowiedni ruch ręką. Plecak, chlebak z całym ekwipunkiem wraz z dwoma egzemplarzami „Głosu Porannego” z 14 i 17 lipca, z dwoma długimi artykułami o moim pewnym wynalazku389, zostały u chłopa, u którego miałem zjeść ostatnią kolację na wol-