RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Wrzesień 1939. Listy kaliskie. Listy...

strona 155 z 424

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 155


Obozy jenieckie [27] 145

ności jeszcze. Pierwszą noc spędziliśmy w cegielni we wsi Ołtarzew390. Pobudka była o 5-ej i mieliśmy uprzątnąć szosę. Szosa przedstawiała widok, który nigdy w pamięci się nie zaciera! Jedno cmentarzysko! Rumowisko bryczek, wozów, aut, taboru, armat zmieszanych w kupy, a na bruku szkła i krwi ludzkiej i zwierzęcej pełno. Czego tam nie można było znaleźć w tych wozach, wszak ludzie, i to wiele bardzo zamożnych, wieźli ze sobą w ucieczce najcenniejsze bogactwa. Po uprzątaniu szosy miałem robotę nie mniej koszmarną: grzebania przeszło 200 trupów do wspólnego grobu. ᶜW pobliżuᶜ391był nachybce [s] improwizowany lazaret, skąd stale dostarczali konających. Niezatarty w pamięci zostanie u mnie obraz, kiedy do niegotowego jeszcze grobu wprowadzili Żyda, który niestety robił wrażenie tych typów, jakie nasi przeciwnicy biorą za okaz do lustracji. Czego ja się tam nie nasłyszałem od „czarnych SS” pod jego adresem, kpinom nie było końca, no a później zmuszono go do roboty, [2] wtłaczając mu łopatę do ręki i „pomagając” mu w tej czynności kopniakami z tyłu lub unosząc go jak pajaca, kazali trzymać w pozycji, w jakiej daje się nabrać piasku, i z rozmachem dobiegali [z] nim do miejsca. A „nasi chłopcy” sekundowali w arkadach śmiechu, wskazywali stale to, gdzie może mieć schowane jeszcze pieniądze i dziwna rzecz, wszędzie znajdywali, ogółem było coś około 8000 złotych w różnych pieniądzach, nawet w złocie i dewizach. Błagał, prosił, żeby go zwolnić, a najwięcej mówił coś o paczkach, które zostawił na wozie. Później do grzebania dostaliśmy 3-ch w wieku około 40 lat, o wyglądzie bardziej europejskim, dość starannie ubranych; jeden z nich był rzezakiem i miał jeszcze syna ze sobą około 14 lat, którego również wzięli do roboty sprowadzania trupów.

[3] Wszyscy ci zostali odtąd z jeńcami aż do Mszczonowa392, gdzie też się ich pozbyto: tylko chłopak został przy życiu. Układanie trupów odbyło się rzędami i warstwami wzdłuż i wszerz. Nazajutrz odbył się właściwy marsz do niewoli, który etapami – tylko odpoczynki noclegowe – trwał 3 dni. Pierwszego dnia nie było żadnego wyżywienia, dopiero z wymarszem 2-ego dnia każdy otrzymał kromkę chleba wojskowego, grubości nie więcej niż palec, a 3-ego dnia jednego suchara. Głód, pragnienie i żar, ci sprzymierzeńcy do ostatecznego wycieńczenia, robili swoje. Każdy wlókł się ostatkami sił, pytając się bezradnie, kiedy będzie koniec, kiedy załadują na ciężarówki albo kolej. Wreszcie pod Radomskiem zajechały ciężarówki. Zapanowała radość i każdy doznał ulgę pewną. Teraz dopiero rozpoczęły

Marszałka Śmigłego-Rydza treści następującej: Uprzejmie komunikuję, że sprawa Sz. Pana została skierowana pod niniejszą liczbą do Biura Przemysłu Wojennego Ministerstwa Spraw Wojskowych. Adiutant. […] Obecnie oczekujemy wyników badań, które być może postawią łódzkiego wynalazcę w rzędzie wybitnych odkrywców”.