RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Wrzesień 1939. Listy kaliskie. Listy...

strona 157 z 424

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 157


Obozy jenieckie [27] 147

dopiero po przybyciu na pierwszy obiad, stojący jeszcze z poprzedniej kompanii Polacy zawołali w stronę kuchni sami: „Jude”401. Na ten okrzyk powstała mała pauza i kociołki najczystszej wody kranowej, nawet niegotowanej zaczęły wędrować do głównego kotła. Przerażenie nasze było przygniatające; zupa, której 5 do

6 porcji nie skompletuje nawet jednej jedynej porcji, poza tym 1/8 chleba (około

120 gramów) stanowiło ów całodzienny wikt. Poprzedni obóz był więc prawdziwym pensjonatem w porównaniu z tym obozem: pół chleba, talerz dość gęstej, smacznej zupy, kawa rano, poza tym codziennie 2 lub 3 fasunki do chleba, jak: [4] kiełbasa, ser, miód, marmolada, margaryna, konserwowane mięso w galarecie lub innym porządku. Tutaj głód formalny, a konwoje[nci] mówili nam po drodze, że Altengrabow, do którego teraz zmierzamy, nie jest obozem przejściowym jak Fallingsbostel i wyżywienie jest tam dopiero dobre. Ale radości nie było, nawet kiedy na 3-ci dzień przybył kierownik cukrowni i stanęliśmy do zbiórki. Wiedzieliśmy już, że idziemy do cukrowni w liczbie około 450 samych Żydów. O, ci dyrektorzy i przedsiębiorcy wiedzieli dobrze, co czynią, to samo twierdzili Niemcy w cywilu, którzy z nami pracowali. Do każdego Polaka musieliby dostawić dolmecza402i przy tym praca byłaby do diabła – my stawiliśmy się do pracy o godz. 6 rano, instrukcje trwały 15 do 30 minut maksimum, po tym czasie fabryka rozpoczęła kampanię cukrową pełną parą403. Praca szła doskonale, każdy z nas stanął na wyznaczonych miejscach i obsługiwał maszyny bez zarzutu. Ale praca była niełatwa, w niektórych oddziałach nawet bardzo ciężka, np. przy prasach: wysoka temperatura i para,

12 godzin na dobę, co 14 dni zmiana (szychtwechsel404) o 18-godzinnej pracy. Niemieccy robotnicy, których było prawie tej samej ilości co jeńców, mawiali: „Uns geht es genau so”405. Wyżywienie nie było dostarczające, a warunki higieniczne i do spania mało zadowalniające. Muszę jednak prawdzie oddać dług i stwierdzić, że niemieccy robotnicy odnosili się do nas niezwykle przyjaźnie. Dawali sznytki406, to tak zwane „Schtullen”407, suto nałożone, tytoń, papierosy, niekiedy z własnych obiadów przynoszonych do pracy. Było wśród nich sporo socjalistów, nie brak było też komunistów. Zabarwienie polityczne było mi łatwiej wydostać jak innym jeńcom, ponieważ władam dobrze niemieckim i często przeto prowadziłem poufne rozmowy z nimi. Pracowałem sam w osobnym dziale, przeto też przychodziło na rozmówki kilku dobrze zaprzyjaźnionych Niemców, wśród nich również