RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Wrzesień 1939. Listy kaliskie. Listy...

strona 161 z 424

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 161


Obozy jenieckie [28] 151

zalewa całe ciało, ale praca idzie szybko i zręcznie. Dół musi być głęboki, duży, czworoboczny i równy. Kto się leni, zostaje zastrzelony. Po 4 godzinach dół jest skończony. Ludzie oddychają z ulgą. Spełniony obowiązek, więc teraz z pewnością nas zwolnią. Ale zaraz serce zaczyna dygotać. Niemiec wrzeszczy. Szybko układać się w dole! Zalega śmiertelna cisza, a potem szum: własnymi rękami wykopali sobie grób? Zostaną zakopani żywcem? Tyle cierpienia przed śmiercią?

Tylko Żyd zna sztukę cierpienia. Cicho układają się w dole. Jeden na drugim, równo, żeby było estetycznie. Żołnierze brutalnie kroczą po leżących ludziach. Depczą po głowach, oczach, twarzach. Kopią w każdą część ciała, która nie ułożyła się jak należy w grobie. Musi być ładnie, równo! Każdy w tych ostatnich minutach przed śmiercią [2] myśli o swoim domu, żonie i dziecku, które tak wcześnie muszą zostać osierocone, osamotnione. Chce się uwiecznić bolesne myśli wydobywające się z najgłębszych zakamarków duszy. Każdy, kto ma kawałek papieru, ołówek, pisze. Nie zastanawiają się nad tym, w jaki sposób list zostanie przekazany, skoro wszyscy muszą tu znaleźć swój wspólny grób. Ale pragnienie przekazania swojej myśli jest silniejsze. Leży się tak godzinę w oczekiwaniu na pewną śmierć. Wielu denerwuje się: dlaczego to trwa tak długo? Nagle zjawia się żandarm z nowym rozkazem: „Niech jeńcy szybko biegną do najbliższego miasteczka”. Wszyscy zrywają się z lekkością piórka, opatrzność? Zaczynają biec. Droga jest wąska, z obu stron ciągnie się gęsty las. Ale strach! Towarzyszy im gęsta strzelanina Niemców. Słabi, zamęczeni padają jak muchy. Na każdym kroku leży martwy brat, kula dosięga każdego. I właśnie to dodaje sił pozostałym. Fantazja szybko pracuje. Muskuły się wzmacniają. Biegną jak najszybsi biegacze sportowi. Z pianą na ustach do miasta dopada garstka, 100 osób. W mieście znajduje się wspólnota żydowska. Rabin, Żyd, cadyk, poświęca życie przybyłym. Wydobywa od miejscowego porucznika pozwolenie na dostarczenie ocalonym wszelkiej możliwej pomocy. Wszystkich obcych Żydów umieszcza się w synagodze419. Oni muszą być odizolowani od miejscowych Żydów. Rabin organizuje akcję pomocniczą. Kobiety przynoszą jedzenie: z koszami chleba, z gotowaną strawą idą w kierunku synagogi. Głodnym przerzuca się jedzenie – znika w okamgnieniu. Jeńcy pozostają w synagodze całą dobę. Wśród swoich znaleźli dom. Nazajutrz wieczorem przyjeżdża zamknięta platforma, która wywozi żydowskich jeńców na wieś. Tam oświadcza się im: „Tylko ci, którzy mogą być użyteczni dzięki pracy, mają prawo do życia!”. Prosto z samochodu wszyscy zostają zaprzężeni do pracy. Na drugie piętro wnoszą ciężkie worki zboża. Praca trwa cały dzień, bez przerwy. Pod uderzeniami kijów i rozkazami żandarma wydaje się, że wystarczyłoby sił, by unieść cały dom. Po 6 dniach wszyscy są całkiem wyczerpani i bez sił. Jedzenia jest za mało. Poważnie chorzy zostają zwolnieni z pracy. Wielu symuluje choroby, ryzykując tym życie. Ale tak czy tak czeka ich śmierć. Obóz