RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Wrzesień 1939. Listy kaliskie. Listy...

strona 167 z 424

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 167


Obozy jenieckie [30] 157 to nie reagowali i dopuścili nawet do urządzenia pewnego rodzaju pogromu, kiedy to nawet oficerów rozebrano do bielizny. Wpadli też wówczas do naszego namiotu, w którym byłem komendantem, i chcieli i mnie obrabować, ale moi współlokatorzy Polacy przeciwstawili się temu – nie zdołali jednak zapobiec ukradzeniu mi płaszcza. [6] W czasie tych rozruchów zachorowałem na żołądek – widocznie wikt obozowy – chleb i wodniste zupki – nie służyły mi: odtransportowano mnie do szpitala. Mieścił się on w jakiejś stajni; ciężej chorzy leżeli na siennikach, a lżej po prostu na słomie. Zbytecznym jest chyba nadmieniać, że w tych warunkach przestrzeganie najelementarniejszych przepisów antyi aseptyki było rzeczą niemożliwą. W tym

szpitalu poznałem w jednym z pacjentów marszałka Świtalskiego434.

Kiedy po sześciodniowej „kuracji” wróciłem do obozu, dokonywano w nim właśnie selekcji jeńców. Wyglądała ona tak: ustawiono wszystkich w szeregu, po czym jeden z żołnierzy niemieckich, nazwiskiem Apel, zakomenderował po polsku: „Żydzi wystąp!”, i gdy rozkaz został wykonany, zwrócił się do nas z żądaniem oddania aryjczykom butów, płaszczy, ciepłych mundurów itp., „bo jeśli nie, to oni sami sobie wezmą”. Oświadczenie to wywołało wśród Żydów prawdziwą rozpacz i konsternację: jedni zaczęli dziurawić płaszcze, by nikt się na nie nie połaszczył, inni usiłowali – w tym samym celu – zmienić swe buty na gorsze – a tymczasem Polacy zabrali się do egzekucji. Do mnie podszedł jeden z nich i zażądał moich saperskich butów, ofiarując w zamian swoje – krótkie. Motywował to tym, że „mi się przydadzą”. Nie śpieszyłem się zbytnio z zawarciem transakcji i dobrze zrobiłem, bo nagle usłyszałem za sobą jakiś głos: „Po moim trupie odbierzecie mu buty!”. Za mną stał polski szeregowiec, który, jak się później okazało, znał mnie z Warszawy. Mając takie poparcie, oparłem się, butów nie oddałem i dzięki temu uniknąłem wielu chorób.

Po tym, oficjalnym już, rabunku utworzono żydowskie kompanie i wyznaczono Żydom specjalną dzielnicę namiotów na pomieszczenie. Później dowiedzieliśmy się, że ta selekcja sięgnęła głębiej: utworzono – poza naszą – jeszcze trzy kompanie narodowościowe: dla volksdeutschów, Ukraińców i Polaków.

[7] Sytuacja nasza przedstawiała się więc obecnie tak: Żyd nie miał prawa do żadnej funkcji obozowej za wyjątkiem komendantury w kompanii żydowskiej. Kuchnie polowe były pod nadzorem podoficerów – Polaków. Namioty nasze stały na gliniastym, przemokłym od deszczów gruncie i wskutek tego formalnie tonęły w błocie. Utrzymanie jakiegokolwiek porządku w tych namiotach było niemożliwe,