RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Wrzesień 1939. Listy kaliskie. Listy...

strona 53 z 424

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 53


Obrona Warszawy w 1939 r. [7] 43

że ma ranę na prawej przedniej nodze. Koń stara się schylić, chce żuć trawę. Zapomina przy tym o ranie i opuszcza również chorą nogę. Za chwilę ją jednak podnosi, z niemym bólem, jego piękna, końska szyja nie może dosięgnąć trawy…

Na dziedzińcu zastaję straszny widok. Przede mną w kałuży zastygłej krwi leżą dwa konie. Jeden z całkowicie rozerwaną klatką piersiową, drugi z rozpłatanym grzbietem i zadem. Wóz, do którego były zaprzęgnięte, jest cały. Od martwych koni bije potworny smród, ich widok strasznie drażni nerwy. Są to ofiary wczorajszego ostrzału artyleryjskiego. Nakazuję ludziom taboru, by sprzątnęli ofiary wczorajszych granatów i wchodzę do mojej nowej kwatery, w której wczoraj nie miałem okazji dłużej przebywać i się z nią zapoznać.

Ołdakowie61przyjmują mnie bardzo przyjaźnie. Oni również bali się śmiertelnie. W nocy spali na podłodze koło drzwi wejściowych. Bardzo się o mnie niepokoili. Między mną a domownikami momentalnie tworzy się przyjazna atmosfera. Pani Ołdak wraz z mężem i córkami Alą i b[…]b Wacią przyjmują mnie jak swojego, jak domownika. Myję się, gospodyni podaje mi śniadanie i wszyscy zasiadają wokół stołu. Dowiadują się ode mnie, co zdarzyło się w nocy. [2] Opowiadam im o moich przeżyciach i widzę, jak młodsza córka, studentka c„wszechnicy”62, gorąca patriotka, dostaje rumieńców na twarzy. Starsza siostra, młoda mężatka, której mąż, inżynier, został na Żoliborzu, ciągle wydaje z siebie „oj”, jakby miała zaraz zemdleć. Sam Ołdak stale dotyka swoich białych, wypielęgnowanych wąsów i tylko Ołdakowa spokojnie słucha i wyraża zadowolenie, że wyszedłem z tego cało. Nie znali Riakina63[?]. Dowódca ten od początku im się nie podobał i są zadowoleni, że go nie ma. Twierdzą, że ze mną i z Zapolskim64, którego nachwalić się nie mogą, będzie całkiem dobrze.

Odświeżony i syty idę się rozejrzeć po swoim królestwie. Widzę, że konie dalej leżą, tak jak leżały, i ludzie taboru nie spieszą się, by je usuwać. Przywołuję ich i w żołnierskich słowach daję do rozumienia, że konie muszą być uprzątnięte. Nowy, rozkazujący ton zrobił swoje. Niebawem wzięto do pomocy paru cywili i za pomocą grubych sznurów odciągnięto trupy i pogrzebano za parkanem. Widzę, że koń z ranną, uniesioną w powietrzu nogą wciąż tu stoi. Stoi zrezygnowany, nie próbuje aa[…]aa skubać trawy, łeb ma spuszczony. W międzyczasie otrzymuję rozkaz z batalionu, że wszystkie konie ranne w nogę lub kolano, więc nieuleczalne, mają być zastrzelone, a ich mięso – spożytkowane. Rozkaz ten odczytuję, gdy stoję akurat na wprost konia i wzbiera we mnie współczucie dla tego dużego, pożytecznego zwierzęcia. Wchodzę do izby i znajduję na stole biały brauning Jaśka. Jest naładowany. Wracam do konia. Odwrócił do mnie łeb, jakby oczekiwał ode mnie