Rejencja Inowrocław (Regierungsbezirk Hohensalza) [32] 133
Wprawdzie wolno chodzić tylko do 8-ej, ale mężczyźni mieszkają w sąsiedztwie. Wychodzą na podwórze i przez bramę na ulicę. Nieszczęśliwy traf chce, że akurat nadchodzi patrol z oficerem na czele. Zawraca wszystkich na podwórze. – Kopać dół! – pada rozkaz. Jazda. I 20 osób kopie sobie wspólny grób. Ale jeszcze nie upadają na duchu. Myślą, że oficer chce ich nastraszyć. Dół jest już wykopany. – Pierwsza trójka! – Kto jest gospodarzem? – pyta oficer. Zza pleców towarzyszy wysuwa się pobladły pan Dyszel. – Ty padniesz pierwszy! Stań tu! Obok ustawiają dwóch młodzieńców. Pan D[yszel] słania się na nogach, ale jeszcze nie dowierza. Żołnierze ustawiają się w odległości 15 kroków. Pada komenda. Ale nim [z]dążą wystrzelić, pan D[yszel] pada do dołu nieprzytomny. Podnoszą go. Znów komenda i delikwent znów [2] pada przed wystrzałem. Tym razem podtrzymują go. Pan D[yszel] odzyskuje przytomność. – Darujcie mi życie, skamle. Ja mam dopiero 30 lat. Wszystko wam oddam, tylko darujcie mi życie. Reszta stoi w milczeniu. Straszna scena odbiera im przytomność. Ci, co stoją dalej, woleliby być wpierw rozstrzelani i nie męczyć się tak przed egzekucją. Padają trzy wystrzały i gospodarz, tym razem już naprawdę ranny, pada z rozdzierającym krzykiem. Dwaj pozostali osuwają się do dołu z roztrzaskanymi głowami. Siostra, która zmuszona jest do przypatrywania się tej makabrycznej scenie – zemdlona osuwa się na ziemię. – Zakopać ich! – Pan D[yszel] jeszcze słyszy. – Ależ ja jeszcze żyję!!! Dajcie mi umrzeć – rzęzi. Ach dajcie mi umrzeć. Pierwsza łopata ziemi spada na nieszczęśliwca. – Dajcie mi umrzeć!! – Jeszcze tylko głowa wystaje. – Ja się du… i już, koniec. Następna trójka staje przed dołem. Pada komenda. Ale w tej chwili, zwabiony krzykami, zjawia się jakiś wyższy rangą. Co jest? Z ust jego pada przekleństwo. Żołnierze opuszczają broń. Oficer, stojąc na baczność, składa raport. Przerywa go siarczysty policzek. Każe Żydom rozejść się, a patrol odmaszerowuje.
[3] II.
Była 10 rano. Nagle grzmot, jak gdyby wybuch bomby. Przerwa i znów huk. Czuję, że nogi uginają się pode mną ze strachu. Dopiero kilka dni, jak umilkły bomby, a teraz znów… Wybiegam na balkon. Zewsząd widać ludzi trwożnie wypatrujących i znów huk. Chmura dymu przesłania widok. Na czystym niebie nie widać samolotu, ani nie słychać też warkotu motoru. Nadbiegają ludzie z różnych stron, podają sobie wiadomości z ust do ust. Okazuje się, że to Niemcy wysadzają w powietrze żelazną kopułę synagogi377. Straszliwe naprężenie ustępuje. Wyczekujemy… Po godzinie ze szczytu synagogi zaczyna się sączyć wąska smużka dymu. Gęstwieje, grubieje, wydobywa się już oknami, ze wszystkich stron. Górą, bokiem, dołem, już nic nie widać, tylko gęsty słup dymu. Po chwili rozlega się trzask