RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Tereny wcielone do Rzeszy: Kraj Warty

strona 230 z 308

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 230


Rejencja Łódź (Regierungsbezirk Litzmannstadt) [48] 205

Turka i Koła. Kobiety i dzieci, z ubraniami i lepszymi rzeczami, chciały abyśmy zatrzymali się u naszych krewnych w Stawiszynie517.

Już drugiego [września], tzn. nazajutrz po wybuchu wojny Kalisz został zagrożony przez Niemców, w niedzielę byli oni już w Stawiszynie. Dlatego mężczyźni wyruszyli w dalszą drogę piechotą i na furmankach, przez pola i lasy. Tłumy uchodźców były jednak wszędzie napadane i atakowane przez wrogie samoloty, podczas gdy polskie siły całkiem słabo reagowały na te napady i wróg swobodnie buszował po niebie. Wieczorem przybyliśmy do Turka, lecz tej samej nocy władze polskie nakazały społeczeństwu wyruszać dalej w drogę na wschód, i magistrat nawet dostarczył część środków lokomocji do dyspozycji uchodźców, głównie dla kobiet, dzieci i starców. Cała szosa od Turka do Koła (Kojl)518 była wypełniona uciekającymi cywilami. Przybyciu do Koła towarzyszyło bombardowanie miasta przez wrogie samoloty. Zniszczona została znaczna część domów i było także wiele ofiar wśród ludzi. W sytuacji bez wyjścia rozpoczęła się nowa wędrówka w kierunku Łęczycy. W Dąbiu519 przed Łęczycą [2] ponownie napadła na nas wroga eskapada samolotów, która dokonała rzezi wśród uchodźców. Wrogie samoloty, nie napotykając oporu ze strony polskich sił powietrznych, opuszczały się doprawdy na nasze głowy. Był na przykład wypadek, że ksiądz schował się w czasie bombardowania pod drzewo i został zauważony przez wroga. Zniżyli się nad nim i z samolotu zastrzelili z karabinów. Kiedy rozpoczęło się ostrzeliwanie Dąbia, nie było innego wyjścia niż udać się do Łęczycy. Jednak tam natrafiliśmy na znajomą łęczycką walkę. Pierwsze dni i noce trzeba było leżeć w piwnicach. Polskie społeczeństwo ustosunkowało się do nas, uchodźców, jeśli nie przyjaźnie, to przynajmniej lojalnie i pomagało w czym chciało lub mogło.

Po zdobyciu Łęczycy przez Niemców, wydali oni rozkaz, by wszyscy mężczyźni żydowscy zgromadzili się w zniszczonym katolickim kościele, na który spadło kilka bomb i gdzie zabitych zostało wielu ludzi. Następnie także kazano zbierać się Żydom w synagodze. Z tych miejsc brano Żydów, także starców i młodzieńców, do różnych robót, jak uprzątanie ulic, odbudowa szos, dróg, itp. Nad pracującymi się znęcano, czyniono [im różne] rzeczy, części udało się jednak wykupić za pieniądze i zniknąć.

Wkrótce jednak rozpoczęła się nowa walka o wyzwolenie miasta, wojsko polskie wyparło stąd Niemców, a miasto tymczasem padło ofiarą płomieni i pożaru. Nam udało się wydostać z miasta i wyruszyć [3] stamtąd w stronę Koła. Jednak już we wsi Grabów koło Koła ponownie natknęliśmy się w ciemną noc na polskie wojsko i ponieważ nazajutrz był początek Rosz ha-Szana uchodźcy zdecydowali, by obchodzić święto w Grabowie, by wypocząć kilka dni po przebytym strachu i by móc jeszcze zorientować się w sytuacji. Szybko utworzony został komitet, który