RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Tereny wcielone do Rzeszy: Kraj Warty

strona 233 z 308

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 233


208 Rejencja Łódź (Regierungsbezirk Litzmannstadt) [48]

Zezłościło to oficera, który się rozkrzyczał, że przeklęci Żydzi na pewno wiedzą kim był Dymitrow, bowiem wszyscy Żydzi są zagorzałymi komunistami i ciągle tylko udają. Słowa te są charakterystyczne dla czasów po podpisaniu układu przyjaźni pomiędzy Niemcami i Rosją i przy krwawym podzieleniu się polskimi terytoriami.

Po wyśmianiu nas przez dłuższy czas, oficer obwieścił nam, że za 10 minut rozpocznie się w mieście strzelanina i wszyscy zgromadzeni muszą bezzwłocznie i natychmiast, w ciągu tego czasu, opuścić miasto. Po daniu tego rozkazu, marsz! zaczęto nas pędzić, popychać, kopać i dźgać. Rozbiegliśmy się, ale nie poza miasto, lecz ukryliśmy się u mieszkańców miasta i tam przenocowaliśmy. Żadna strzelanina się nie odbyła.

Nazajutrz wyruszyliśmy w drogę do Kalisza. Pod miastem ostrzeżono nas jednak, że tam zabierają Żydów i nie wiadomo, co się z nimi dzieje. Zawróciliśmy więc i skierowaliśmy się do Stawiszyna, gdzie znajdowały się jeszcze nasze rodziny, lecz także tam nie znaleźliśmy wytchnienia, bowiem nasze mieszkania [8] były zbyt często używane przez nieproszonych gości. Widząc w piwnicy nasze rzeczy, zabrane z Kalisza, jeden taki zaśmiał się z nas, że skoro nasze życie nie jest pewne, a [raczej] jest zabawką w czyichś rękach, które mogą to zakończyć, to jacy głupcy ratują głupie szmaty czy drobnostki.

Przy wjeździe do St[awiszyna] miałem na przykład na sobie zimowe palto, które nierozsądnie ze sobą wziąłem, bo nie mogłem wiedzieć, dokąd los mnie rzuci i dopiero na nim nosiłem płaszcz deszczowy. Straże przy rogatkach przeszukały nas zabierając pieniądze, nawet weksle i kazały mi zdjąć palto zimowe, by w ten sposób przydało się ono komuś biedniejszemu ode mnie, być może. Ledwie dał się uprosić, by mi je pozostawiono. Uznając za stracone zabrane pieniądze i weksle, odebrałem je dopiero później w miejscowej komendanturze.

Kobietom z naszej grupy, które udały się do Kalisza, straże także odebrały biżuterię i wartościowe rzeczy.

Po jakimś czasie z powrotem przeniosłem się do Kalisza, stałe wypędzenia i areszty obrzydziły życie i każdy myślał o opuszczeniu miasta. Podczas rewizji, np. w naszym domu, znaleziono w pokoiku ukrytą księgę Tory naszego rodzinnego minjanu. Wojskowi zmusili wówczas moją kuzynkę, by przez okno wyrzuciła księgę Tory do rzeki, która płynęła tuż obok naszego domu. Moją krewną przeżycie to kosztowało wiele zdrowia, przechorowała to. Opuściliśmy wówczas Kalisz i po długiej tułaczce przybyliśmy do Warszawy.

[tłum. z j. żyd. Marcin Urynowicz]

ARG I 788 (Ring. I/444)
Opis: odpis, rkps (CHW*), atrament, j. żyd., 157x202 mm, k. 4, s. 8.
Zał. notka H.W. w j. żyd.: „Opracował Jecheskiel Wilczyński”.