RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Tereny wcielone do Rzeszy: Kraj Warty

strona 272 z 308

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 272


Rejencja Łódź (Regierungsbezirk Litzmannstadt) [50] 247

pieniądze i prowadzić z tym drugim spory. Wówczas ów postanowił sprawę załatwić definitywnie a[…]a stracić więcej pieniędzy na przekupienie agentów niż zwrócić je nam. Ojciec udał aa[…]aa na przesłuchanie do komisariatu na Daniłowiczowską, [45] ale nie wrócił wcześniej, jak dopiero po 4 dniach. Przeżywaliśmy wtedy okropne chwile, dopóki wreszcie w piątek wieczorem nie ujrzeliśmy go. Dowiedzieliśmy się o okropnych rzeczach, które się tam dzieją. Ojciec nacierpiał się też porządnie, gdyż bito go; sam był obecny przy tym, jak ów Żyd polecił agentowi obić go „aż do krwi”. Później, oczywiście za odpowiednią sumę, ojca wypuścił, a nawet zaraz potem zaofiarował nam swe usługi przeciwko tamtemu, ale podziękowaliśmy mu. W ogóle zaś rozgrywają się tam na Daniłowiczowskiej „grandy”. Korupcja jest w rozkwicie. Począwszy od ostatniego agenta do komisarzy wszyscy wsadzają ludzi, by ich potem za pieniądze wypuścić. Toteż ludzie „siedzą” tam literalnie za nic; oprócz pewnej liczby notorycznych, dawnych złodziei, przeważnie „przestępcy” w rodzaju ojca. Np. był tam pewien adwokat, którego umieścił tutaj jakiś znajomy jego, Niemiec. Żądano od niego aż 40 000 zł za uwolnienie. Opowiadał ojcu, że już wystarał się o połowę; resztę nie wie, jak ma zdobyć. Więc co tu robić? Były tam jeszcze inne historie, od których włosy powstawały na głowie. Widziało się, jak bardzo jest się zdanym na los ślepego przypadku.

Stopniowo przyzwyczailiśmy się do życia w obrębie murów. Warunki pogarszały się w szybkim tempie: nędza, drożyzna, trupy na ulicy. Pojęcia w rodzaju wacha, szmugiel, weszły w skład codziennego języka. Także ciasnota zwiększała się, gdyż z całego dystryktu spędzono wszystkich Żydów do getta warszawskiego. Napatrzyliśmy się do syta okropnych widoków. Ci aa[…]aa [46] sami, na ustach, zabierali przynajmniej wszystko ze sobą. Ale naprawdę wstrząsające obrazy przedstawiali ludzie, idący gęsiego z dziećmi, węzełkami, sama biedota, wygnana z okolicznych miast. Przy wachach działy się też okropne sceny. Pędzono ich do kwarantanny, następnie do punktów. Wysiedlono także wówczas z Żyrardowa nasze kuzynki. Nastąpiło to jednego dnia, zupełnie nieoczekiwanie.

Z upragnieniem oczekiwana wiosna przyniosła jednak do getta nową klęskę, a mianowicie epidemię. Było to straszne, gdyż zaczęła się z zastraszającą szybkością. Kuzynka moja, pielęgniarka w szpitalu, przynosiła nam co dzień gorsze wiadomości: trzy, cztery osoby w łóżku; leżą pokotem na podłodze; bez opieki… Sama też przeszła przez tyfus; było jeszcze u nas w rodzinie kilka wypadków zachorowań; przeżyliśmy w związku z tym okropne dni.

W kwietniu przeprowadziliśmy się znów do innego, obecnego mieszkania. Następnego dnia po przeprowadzce zjawił się wieczorem jakiś starszy człowiek; przedstawił się jako zduńskowolanin, nazywa się Głuchy, Niemcy go kilka miesięcy temu wysłali z domu; chciałby tu przenocować. Początkowo wydawała nam się ta historia podejrzana, gdyż nikt z nas żadnego Głuchego nie znał. Ale wkrótce wszystko się wyjaśniło. Gdy ojciec wrócił z miasta, też początkowo nie wiedział, kogo ma przed sobą. Ale po kilku chwilach poznał go i zaraz zaczęliśmy inaczej