RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Tereny wcielone do Rzeszy: Kraj Warty

strona 33 z 308

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 33


8 Rejencja Inowrocław (Regierungsbezirk Hohensalza) [1]

i nie słuchano ich. „Szkoda, że nie słuchaliśmy ich, wszyscy by wtedy lepiej na tym wyszli”. Systematyczna praca [5] polegała na tym, że otworzono banki – i właśnie nasi najlepsi przyjaciele i wszyscy Żydzi musieli wykupić w ciągu 24 godzin wszystkie weksle otwarte [in blanco] i weksle zadłużone z 50% dodatkiem i to z pomocą obcej władzy. Wszyscy musieli płacić, a za biednych, którzy nie mieli [pieniędzy], musiało płacić miasto. Tak, miasto dzień w dzień musiało spłacać długi i to duże sumy. Wtedy prywatni ludzie sobie przypomnieli o starych długach z dawnych lat i wszystkie, z pomocą władzy, je odebrali. Doszło do tego, że kiedy miasto było już osłabione i wymęczone płaceniem, każdy za siebie i za wszystkich ubogich, komendantura wezwała w Sukot starego rabina miasta i musiał on podpisać [gwarancję] zapłacenia w określonym terminie większej sumy za jakiś dług. Z trudem suma ta została zebrana i przekazano ją władzy. Kobieta, odebrawszy sumę, z procentami, trzy razy większą od pożyczonej od dłużnika, od którego normalną drogą [nie mogłaby] nigdy w życiu jej odebrać, wzięła obraz [święty] i całowała go mówiąc „to jest Bóg, który umożliwił odebranie długu”. Miasto przez ten system zostało zrujnowane z jednej strony na skutek zabrania sklepów, a z drugiej przez wyciągnięcie od Żydów żywej gotówki.

Teraz opiszę sprawę pracy przymusowej u nas w miasteczku. W pierwszych dniach miejscowi, którzy byli z Żydami zaprzyjaźnieni, nie chodzili szukać ludzi do pracy, tylko posyłali swoich ze wsi, żeby łapali do roboty. Władza widocznie chciała przyzwyczaić miejscowych ludzi do tego, jak się obchodzić z Żydami. Ci jednak, szukając do pracy, zawsze wracali bez robotników, bo spotykali znajomych i zamiast ich łapać, [6] podchodzili do nich i witali się z nimi, nie będąc jeszcze bezczelnymi na tyle, by brać ich do pracy. Jasne, że znajdowali się również najgorsi, na przykładzie których pokazywano pozostałym, że można łapać Żydów do pracy i torturować ich w trakcie roboty. Poza tymi zupełnie dobrymi znajomymi i przyjaciółmi z dawnych czasów, byli oczywiście również tacy, którzy bardzo chcieli wykazać się patriotyzmem i oddaniem, i idąc za przykładem innych też zaczęli łapać i męczyć, dzięki czemu byli zaliczani do tych lepszych, którzy skończyli z leniwą przeszłością. Zachowanie każdego miejscowego (względem Żydów) było traktowane jako zasługa albo było potępiane i dlatego w tej dziedzinie niewielu było zupełnie pasywnych [osobników], bo żeby znaleźć się w szeregach tych lepszych i bardziej oddanych, musieli oni brać udział w tej grze. Nie mieli oni przecież innej roboty. Do mnie na początku w ogóle nie przychodzono. Każdy znajomy, który przychodził pod naciskiem władzy, witał się uściskiem ręki i serdecznie bardzo prosił, żebym nie był zły na niego i poszedł na godzinę do pracy, do władzy, ale żebym przedtem zjadł obiad. Idąc tam spóźniłem się o 10 minut, więc już posłano po mnie, żeby mnie ukarać. Miejscowy biegł po mnie, a spotkawszy mnie na drodze, powiedział mi o tym i pobiegł zameldować, że przyszedłem na czas, ale nie wiedziałem u kogo się zameldować, bo on zapomniał mi o tym powiedzieć. Prosił, żeby mnie usprawiedliwić. Powolutku ten sam przyzwyczaił się do gorszego trak-