Okręg Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie Reichsgau Danzig-Westpreußen [18] 89
rozchorowała! Ileż razy Niemcy urządzali sobie rozrywkę, rzucając cegłami i większymi kamieniami w pracujących! Ilu przy tym ugodzono ciężkimi brukowcami w twarz! A nie było, zdaje się, dnia, żeby kilku ciężko nie pobito.
Pewnego razu dozorującemu Niemcowi będącemu pod dobrą datą, wydawało się, że jeden z pracujących – Jakub Czarnoczapka, nie pracuje aa[...]aa wobec tego złapał go za a[...]a postawił pod jakimś słupem i oznajmił a[...]a przerażonemu chłopcu, że zostanie a[...]a odsunął się o parę kroków, wyciągnął rewolwer, zarepetował i wymierzył. Reszta Żydów, jakkolwiek przerażona, zaczęła Niemca błagać, by skazanego nie zabijał. Żołnierz początkowo nie chciał słyszeć o żadnym „darowaniu winy” i odgrażał się, że wszystkich zastrzeli, ale w końcu kazał Czarnoczapce odsunąć się o krok na lewo, wymierzył i wystrzelił (po pijanemu!), trafiając w słup, po czym oświadczył: „Widzisz Żydzie, gdybym chciał, mógłbym tak trafić w ciebie”. Incydent ten jednak zakończył się śmiertelnie. 18-letni kowal doznał – zapewne na skutek przerażenia – szoku nerwowego i przeniesiony do domu, zmarł.
Do placówki pracy przy wykańczaniu gmachu gimnazjum [3] doszły potem jeszcze inne, jak np. rozbieranie murów spalonej bóżnicy (będzie o niej jeszcze mowa), rekwirowanie – na rozkaz Władzy mebli i pościeli itd.
Najgorszym było jednak, że od pewnego czasu zaczęto aresztować ludzi i ci ginęli jak kamień w wodę. Ogółem przepadło w Rypinie w ten sposób około
300 osób – i do dziś dnia nic o nich nie wiadomo224.
I tak pewnego razu do grupy pracujących przy synagodze Żydów podjechało auto i zabrało 25 ludzi (m.in. Binenfelda starszego) i żaden z nich nie powrócił.
Innym razem zabrano z boiska przy gimnazjum 12 (Smrodina, Grynberga, a[...]a
Szewczyna i in.) i ci także zaginęli.
Kiedyś nadzorujący Niemiec spisał nazwiska zwalniających się z pracy a[...]a a[...]a dzielano stosunkowo dość łatwo a[...]a choroby i wszystkich zanotowanych tego samego dnia schwytano (nazwiska dwóch z nich Bałaban i Binenfeld młodszy) i wysłano gdzieś szosą brodnicką. Nie powrócili już.
W połowie listopada miało miejsce następujące zdarzenie: jakiś volksdeutsch oskarżył mieszkającego u niego Żyda Szmelkę Safersztajna, że chciał mu podpalić dom. To zgoła bezpodstawne oskarżenie wystarczyło, by Safersztajna wraz z synem aresztowano. Żydostwo rypińskie podjęło naturalnie starania, by obu uwięzionych uwolnić – jakoż oświadczono, że da się to zrobić za kaucję 1000 zł. Sumę tę pokryła bardzo szybko składka publiczna i po [4] wręczeniu pieniędzy Niemcom
– oczekiwano zwolnienia. Stało się jednak inaczej. Safersztajnów wysłano gdzieś i przepadli bez wieści.
W październiku jakiejś nocy podpalono synagogę i stojący tuż przy niej bet ha-midrasz. Mimo iż syrena alarmowała przez całą noc, ognia nie pozwolono gasić,