RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Tereny wcielone do Rzeszy: Okręg Rze...

strona 170 z 308

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 170


Prowincja Prusy Wschodnie (Provinz Ostpreussen) [30] 145

POWIAT PŁOŃSK

ZAKROCZYM

Po 09.1939, Warszawa-getto. NN, Relacja pt. "םישטאָרקאַז" [„Zakroczym”]. Sytuacja ludności żydowskiej w Zakroczymiu na kilka dni przed wybuchem i w pierwszych dniach wojny do momentu wkroczenia Niemców. Pierwsze prześladowania

[1] Zakroczym

Zakroczym liczył do ośmiu tysięcy dusz, w tym 2800 Żydów. Miasteczko leży niedaleko – 3 km – od twierdzy modlińskiej i dlatego już podczas pierwszej mobilizacji, w sierpniu [19]39, dało się zauważyć, że się zaczyna, bo pokazało się dużo wojska, które stacjonowało w Modlinie.

Już 20 sierpnia na całym obszarze naszego miasteczka pracowano gorączkowo, kopano różne okopy i schrony. Pod opieką notabli miasteczko musiało posyłać ludzi do kopania dołów ochronnych, które wyglądały naprawdę bardzo śmiesznie, ale kopano je i otaczano drutem. Pewien kapitan prowadzący roboty domagał się zgodnie ze swoimi planami, żeby schron zrobiono na cmentarzu, co wymagało przeniesienia wielu grobów z nowego i starego cmentarza130. Spowodowało to w mieście wielkie zamieszanie i natychmiast delegacja złożona z rabina i przedstawicieli miasta udała się do kapitana, którego trudno było odnaleźć. Nie wolno było [bowiem] wiedzieć, gdzie on mieszka, a również spotkania [na drodze] mogły być niebezpieczne dla życia, ponieważ trzeba było pokonywać różne górki (miasto położone jest na wzgórzach), na których było już pełno wojska. Pokazanie się żydowskiej delegacji wywołało, z powodu dużego antysemityzmu w wojsku, kpiny. Żołnierze rzucali kamieniami i błotem, tak że ledwie uszliśmy z życiem. Kiedy spotkano prowadzącego roboty, okazał on zrozumienie dla sprawy, od razu poszedł z delegacją na cmentarz i zmienił trochę plan, żeby nie trzeba było wyrzucać tak wielu zmarłych. Kapitan tłumaczył, że w czasie wojny nie można się liczyć [z takimi przeszkodami]. Miał on rację, bo w porównaniu z późniejszymi okrucieństwami nie miało to żadnego znaczenia. Miasteczko poczuło, że nadchodzą straszne czasy. Każdej nocy ludzie wysyłali rzeczy do Warszawy. Aż została ogłoszona oficjalna mobilizacja [mężczyzn] do lat 40. I tu zaczęła się prawdziwa tragedia. W małym miasteczku co minuta wybuchały płacze. Oto wzywa się Abrama, lat 40, który jest