RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Tereny wcielone do Rzeszy: Okręg Rze...

strona 209 z 308

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 209


184 Prowincja Prusy Wschodnie (Provinz Ostpreussen) [38]

Które miasteczko nie ma swego miejscowego wariata? Również w Serocku był takowy. Nazywano go „Gogele”. Zajęciem tego człowieka było kręcenie się całymi dniami po ulicach miasteczka z podartym workiem, do którego wrzucał każdy kawałek ulicznych odpadów. Był on brudny, miał gęste kołtuny i straszył dzieci. I oto miejsce aryjskiego aptekarza przypadło obok „Gogele”. Leżeli oni i spali razem na jednej desce! Spali? Co minutę [5] „Gogele” budził aptekarza i kazał mu zbierać do torby śmiecie z synagogi. A aptekarz był tak zmieszany i wzburzony wszystkim, czego doświadczył w tym dniu, że nie zauważył, iż ma obok siebie wariata i zaczął się z nim kłócić i dyskutować, co wywoływało głośny śmiech sąsiadów. „Straż”, która została ustawiona, by pilnować ludzi – około 300 osób – była bardzo bezwzględna. Za podejście do okna dla zaczerpnięcia odrobiny powietrza bito straszliwie; uzyskanie pozwolenia na wyjście na dwór do ubikacji przychodziło z takim trudem, że po prostu trzeba było z tego rezygnować i wstrzymywać się wszystkimi siłami. Większość zgromadzonego tłumu odmówiła jedzenia, które przyniesiono z domu, tylko dlatego żeby nie musieć zbyt często prosić o takie minutowe pozwolenia, po prostu poszczono i chciano stać się podobnymi do aniołów.

Niemcy ze swojej strony nie pozwolili aresztowanym się nudzić. Front był bardzo blisko, więc co i rusz przychodziły świeże formacje wojskowych i ich oficerowie. Dowiedziawszy się o Żydach siedzących w „obozie dla jeńców”, przychodzili złożyć im wizytę, ciskali gromy na „Juden”, którzy wywołali tę wojnę, i na żydowskich finansistów z Ameryki, którzy nastawiają świat przeciwko Hitlerowi, i w końcu zostawiali zupełnie dobre „pożegnalne prezenty”, wystarczające na kilka dni. Część dostawała „pamiątki” na znacznie dłuższy okres, jak komu było sądzone...

Drugiego dnia przyszedł oficer i usiadł przy wejściu, które prowadziło z synagogi do bet ha-midraszu. Miał zapisywać nazwiska wszystkich ludzi, a obok jego stolika musiał przejść każdy idący z synagogi do bet ha-midraszu. Dopiero teraz Żydzi zrozumieli prawdziwe znaczenie „przepędzać owce pod biczem”196. Do tej pory sądzono, że „bicz” jest jakąś witką, słabą gałązką, a tymczasem okazało się, że jest to całkiem gruba gumowa kiszka, którą „przepędzano” owcę obok „pastucha”, a ten „pastuch” miał całą bandę pomocników. Ci pomocnicy na całej szerokości bet ha-midraszu ustawili stoły, przez które każdy musiał przeskakiwać, aby dostać się z synagogi do mniejszej Sali, służącej kiedyś za talmud-torę. Tu, [6] przy tych stołach, nowi „mełamedzi” uczyli Żydów prawdziwej parszy. Młodsi ludzie, którzy szybko przedostali się na drugą stronę, zostali jeszcze stosunkowo mało pobici, za to starsi i słabsi poczuli tu smak śmierci. Dla nich to była prawdziwa gehenna, a ich krzyki i jęki unosiły się aż do nieba. Stoły były poplamione krwią „mniej zdolnych” uczniów. Za każdym razem, kiedy tego typu „uczeń” – po wielu próbach, które go