46 Okręg Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie Reichsgau Danzig-Westpreußen [13]
tego widoku nigdy nie zapomnę. Noc przeszła spokojnie, nazajutrz Żydzi, wierząc w podane im wiadomości, zbierali się w prywatnych mieszkaniach na wspólne modlitwy. Synagoga już od kilku dni była zabita deskami, jakkolwiek w N[owy] Rok jeszcze się w niej modlono. Mąż mój źle się czuł, został w domu, a nawet w łóżku. Około godz. 11-ej słyszymy krzyki i wrzaski, dochodzę spiesznie do okna i... znów niezapomniany widok przed mymi oczyma: widzę wystraszonych Żydów, uciekających w skarpetkach, w tałesach lub bez, w krymkach lub z gołymi głowami, pędzą przez ulicę i gonionych przez SD. Do nas wpada dwóch naszych znajomych, pan P. i pan L., z zamiarem ukrycia się, siadają przy łóżku, niby to przyszli odwiedzić chorego. Tymczasem na ulicy ucichło. Z opowiadań tych dwóch panów okazało się, że wszędzie, gdzie się modlono, wpadali Niemcy i SD z nahajkami, bijąc po głowach i rozpędzając zebranych, [3] toteż wyskakiwali przez okna i jak kto mógł ratowali się ucieczką. Na ulicy ucichło, ale nikt nie miał odwagi wyjść, bo łatwo było narazić się na niemiłe spotkanie. Mąż został, ubrał się, tym panom kazałam się zamknąć w sypialni, wyjąć klucz z drzwi i cicho siedzieć, drugi pokój stołowy też zamknęłam na klucz, który mąż wziął do kieszeni, a sami usiedliśmy w pierwszym pokoju, coś w rodzaju poczekalni, również zamkniętej na klucz. Nie spotykając nikogo na ulicy, zaczęli szukać po mieszkaniach i po pewnym czasie rozlega się silne pukanie do drzwi z wołaniem: Aufmachen (otwierać). Otwieram powolnie, spokojnie. Wpada jeden, drugi zostaje na schodach pilnować, by nikt nie umknął. Gibt es hier keine Männer (czyż nie ma tu wcale mężczyzn?). Odpowiadam spokojnie: Nein, es gibt keine, nur wir zwei alte und niemand mehr (nie, nie ma żadnych, prócz nas dwóch, starszych już ludzi). Und was ist dort? (a co tam?), pyta, wskazując na drzwi do ostatniego pokoju. Mąż otwiera drzwi z klucza powoli, zwlekając, chce wygrać na czasie, ten wchodząc, rozgląda się, nikogo nie ma. Und was ist da? (a tam co?), wtedy zdobywam się błyskawicznie na heroiczne kłamstwo i mówię po niemiecku: Jenes Zimmer gehört zu der Wohnung von jener seite (tamten pokój należy do przeciwległego mieszkania). Uderzony szybkością odpowiedzi i pewnością głosu... uwierzył, wychodzi, mówiąc do pierwszego, że nikogo nie ma; na pukanie do przeciwległego [4] mieszkania nikt się nie odezwał, bo tam w rzeczywistości nikogo nie było! Ale jak myśmy się czuli po ich idejściu, to łatwo zrozumieć, wszak ryzykowałam życiem swym, gdyby mi nie uwierzył i chciał się przekonać! Ha! Wierzę, że ktoś wielki i mocny czuwał wtedy nade mną i niech więc dalej mnie ma w swej opiece, ale takich chwil nie można zapomnieć, od takich chwil bieleje włos!
[5] Dnia 10.10.1939 r. w miasteczku L...
Dnia 9.10 ogłoszono nakaz, aby następnego dnia wszyscy Żydzi od lat 14 stawili się o godz. 10 rano na plac 11 Listopada. Komentowano ten nakaz rozmaicie; optymiści nie przerażali się tym wcale, ja należałam do pesymistek i wyraziłam się do sąsiada, pana L., że gdyby to ode mnie zależało, radziłabym, aby wszystkie bramy i drzwi na tym placu stały otworem – może trzeba będzie uciekać; na to mój