RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Tereny wcielone do Rzeszy: Okręg Rze...

strona 100 z 308

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 100


Okręg Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie Reichsgau Danzig-Westpreußen [17] 75

na ten tragiczny obraz, jak oto rabin, ten przewodnik duchowy, który tak dużo zrobił zarówno dla żydowskiej społeczności, jak i dla dobra całego miasta, który był kochany przez wszystkie klasy, wszystkie rasy, bez różnicy przekonań, musiał teraz stać i zbierać śmieci. Ze wszystkich ust wyrywało się pytanie, które zostało postawione jeszcze przez „dziesięciu męczenników”197– „za taką Torę taka nagroda?”.

Żółta łata.

Pewnego dnia przychodzi jeden z żandarmów do rabina i przynosi [30] kawałek kartonu w kształcie trójkąta. Za dwie godziny wszyscy Żydzi, mężczyźni, kobiety i dzieci od lat 2, mają nosić kawałek żółtego materiału o takim kształcie i takiej wielkości; jeden kawałek z przodu na klapie i drugi z tyłu, na plecach. Rozkaz ten zaraz się rozniósł szeroko w mieście. Nie trwało długo, a już wszyscy Żydzi, mężczyźni i kobiety, duzi i mali, nosili 2 żółte łaty, jedną z przodu, a drugą z tyłu.

Kontrybucje.

Było to w pierwszych dniach miesiąca grudnia 1939 r. Rabina wzywają do magistratu. Co się dzieje? O co chodzi? Woźny nie wie. Wbiega rozdygotany do magistratu, w drodze opowiadają mu, że nadjechał samochód, z którego wyszło dwóch szturmistów. Kto wie – myśli rabin. Wiadomość, że wezwano rabina, zaraz rozeszła się po mieście, wywołując zamieszanie, nerwowość, gdyż instynktownie [sądzono], że tu nie chodzi tylko o rabina, ale o całą ludność żydowską. Na ulicach zbierają się grupy ludzi, którzy komentują, co może znaczyć to wezwanie rabina. Z wielkim napięciem na niego czekają. Niektórzy, bojąc się stać na ulicy, chowają się i patrzą przez szpary i dziury w kierunku magistratu. W końcu, jeszcze z daleka, usłyszano rabina wychodzącego z magistratu. Idą jednak jeszcze dwaj szturmiści i każą rabinowi natychmiast się zatrzymać, potem go fotografują ze wszystkich stron i każą mu odejść. Następnie obaj szturmiści weszli do samochodu i odjechali. Cała ludność żydowska [31] wyszła rabinowi naprzeciw, a on przestraszony, drżąc cały, mówi: żebyście wiedzieli, że to jest rozkaz – w ciągu pół godziny musimy dostarczyć 4000 zł (4 tysiące), a jeśli nie, to ja odpowiadam głową, więc musimy tę sumę zebrać razem. Zaczyna się krzyk, bieganina. Znani ludzie, działacze społeczni, biegają po mieście, z mieszkania do mieszkania, by zebrać tę sumę, a rabin już więcej do siebie, do domu nie poszedł, tylko czekał na dworze przy swoich drzwiach, by widzieć, co się wydarzy. Można sobie wyobrazić, co się rozgrywało w sercu rabina, którego los zależał od minut. Punktualnie po pół godzinie widać samochód z tymi dwoma szturmistami podjeżdżający pod dom rabina. W domach ludzie patrzą przez okna, żeby zobaczyć, co się będzie działo. Jeden ze szturmistów, widząc rabina stojącego na dworze, kiwnął palcem na niego, dając mu znak, żeby podszedł do samochodu (jeszcze nie zebrano 4 tysięcy zł). „Gdzie są te 4000 zł?”

– pyta szturmista rabina. Zanim rabin zdołał odpowiedzieć, zjawił się nagle stary

R.W., wieloletni prezes gminy żydowskiej. Pan R.W. z wielkim drżeniem, wszystko