Dystrykt lubelski [21] 53
W lecie 1941 r. utworzono przy ulicy Browarnej obóz pracy, który po pewnym czasie zamieniono na karny79. Umieszczano w nim szmuglerów, przestępców lub tych, co nie opłacili żydowskiego Arbeitsamtu80. Pensjonariuszy tego obozu zatrudniano przy najróżnorodniejszych czarnych robotach, jak ładowanie węgla, zwożenie śmieci itp.
Drugim obozem był plac Lipowa 781. Tu internowano jeńców polskich, pochodzących z obszarów zajętych przez Sowiety oraz wszelkiego kalibru przestępców.
Tegoż lata został utworzony Majdanek, tj. obóz koncentracyjny (nie tylko dla Żydów), zwany tak od przedmieścia, na którym się znajdował82. Już pierwsza łapanka zmierzająca do zaludnienia tego obozu wykazała, czego należy się po nim spodziewać. Mianowicie Niemcy powiedzieli jeńcom z Lipowej, że gmina żydowska ofiarowała czy zamierzała ofiarować Niemcom 2 miliony zł okupu, by na Majdanek wziąć nie Żydów z miasta, lecz jeńców. Czy odpowiadało to prawdzie, czy też było tylko wymysłem Niemców, nie wiadomo. Usłyszawszy to, 100 jeńców zgłosiło się na ochotnika i oświadczyło, że wobec tego oni są gotowi pomagać w łapaniu Żydów. Niemcy przyjęli skwapliwie tę pomoc i rzeczywiście nowo pozyskani sojusznicy odznaczali się większą od nich gorliwością. W wyniku tej obławy zabrano nawet robotników z placówek, a nawet gruppenführerów83. Tym ostatnim podstawił stołek żydowski Arbeitsamt, mający z nimi coś na pieńku. Do kompletu dołączono jeszcze wszystkich aresztantów z więzienia. W czasie tych obław zastrzelono kilkaset osób. Los osadzonych na Majdanku był okropny. Ci, którzy za grube tysiące zdołali się stamtąd uwolnić, byli na wpół obłąkani, wycieńczeni, opowiadali historie mrożące krew w żyłach. Straż pełnili Litwini i każdy z nich miał zwyczaj zastrzelić po śniadaniu Żyda na deser; jeśli był w wyjątkowym humorze, zabijał dwóch. Jeść im nie dawano, przeciążano robotą i ćwiczeniami karnymi. Poza tym obóz posiadał specjalne urządzenia do zadawania tortur. Mieszkańcy miasta mieli możność zatknięcia się z tymi nieszczęśliwymi tylko wtedy, gdy prowadzono ich dokądś, najczęściej do kąpieli. W czasie największych mrozów chodzili oni boso lub w drewniakach, odziani w pasiaste papierowe ubrania. Kiedy ten smutny pochód przechodził ulicę, eskorta zagarniała biciem przechodniów do bram. Nie daj Boże, by ktoś rzucił im bodaj bochenek chleba, nie daj Boże, by taki „majdaniarz” schylił się poń. Na Majdanku nie było [3] chorych; zostawali natychmiast zabijani.