70 Dystrykt lubelski [27]
gospodarzy, ten, którego wyżej wspomniałem, Pinchas Murzynek. I oto ten Pinchas wieczorem powiedział do rodziny, którą do siebie przyjął:
– Przecież ci ludzie w komorze będą strasznie dygotać!
I co on zrobił? Przed zapaleniem u siebie świec122 wziął sporo drzewa i torfu i zapalił w swoim mieszkaniu w piecu, którego ściana stykała się z moją komorą. Zagrzało się tak mocno, że ciepło wypełniło wszystkie otwarte dziury i szparyw oknach, a kiedy z synami weszliśmy tam, mieliśmy prawdziwą przyjemność i zamiast położyć się spać, stanęliśmy przy piecu, by się ogrzać. Wtem usłyszałem głos sąsiada, który krzyczał do mnie przez zamknięte drzwi prowadzące z komory do jego mieszkania:
– Panie Klejnman! Piec coś mówi?
[11] Moje nazwisko podała mu rodzina, którą do siebie przyjął. Spaliśmy smacznie. Poszliśmy rano do naszego „punktu żywienia”, na uliczce mykwy123, u kobiet, które nas tak przyjacielsko przyjęły. Znowu podziwiałem dobroć tych ludzi. I tym razem poczęstowano nas rybkami, których one nie jadły, bojąc się, żeby nie zabrakło dla nas. Jedliśmy też cebulkę z jajkami, [którą] zagryzaliśmy rzodkiewką, czulent ze specjalnie dla nas nastawionego garnka. Wszystkie smakołyki, które nam podano, chociaż były dosyć skromne, smakowały nam, bo były okraszone wielką miłością i współczuciem dla mnie i mojej rodziny.
Po obiedzie odwiedziliśmy więcej ludzi z mojego miasta. Nie byliśmy w ponurych nastrojach, ponieważ mieliśmy pewność, że uda się nam przejść przez granicę. Wtedy każdy Żyd, niezależnie od wieku i zasług [?], dążył do opuszczenia terenu okupowanego przez Niemców i przejścia na drugą stronę, rosyjską, która przez ludność była uważana za raj. Zaczęto opracowywać różne plany, szukać właściwych i bliskich miejsc, gdzie można przekroczyć granicę. Zaraz też dowiedziano się, że sprawa nie jest taka łatwa, jak to sobie wyobrażano. Przeciwnie, właściwie tam trudniej było się przeszmuglować niż w inne miejsca. Niebezpieczeństwo w tym miejscu było większe niż w każdym innym. A za przeszmuglowanie kazano dobrze sobie zapłacić. Ludziom zrobiło się trochę niewyraźnie na sercu. Pieniędzy nikt nie posiadał, bo zabrano je podczas rewizji. Może jednostki coś miały, [12] ale większość pozostała bez grosza, bez żadnej odzieży.
Nazajutrz razem z byłym prezesem naszej gminy panem Menachemem Kronenbergiem, niech spoczywa w spokoju, otrzymaliśmy wiadomość z gminy w Białej, żeby dostarczyć listę naszych uchodźców z podaniem ich adresu, wieku i zawodu. Taką listę powinni byli też dostarczyć przedstawiciele uchodźców z Suwałk. A więc i na obczyźnie trzeba się zabrać za gminną robotę. Wyszliśmy na ulicę i zawiadamialiśmy każdego napotkanego, że w radzyńskim sztyblu124 będziemy