RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Generalne Gubernatorstwo Relacje i d...

strona 128 z 764

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 128


80 Dystrykt lubelski [27]

wiście przyniósł sporą ilość kartofli, których starczyło na kilka posiłków. Następnego piątku zostałem zaproszony jako gość na szabes, co zawdzięczałem synowi naszego rabina. Moja rodzina została podzielona na dwa: ja z dwoma synami byliśmy gośćmi w rodzinie starszych ludzi. Dostaliśmy dosyć jedzenia, nawet chałę i gęsinę – drób był wtedy dość tani. Żona z dziewczynkami jadły u innej rodziny, która miała dużo zrozumienia dla wygnanych. Spędziliśmy dobry szabes, ale kłopot w tym, że po sobocie przychodzą szare dnie tygodnia i im jaśniejsza jest sobota, tym bardziej szare i ciemne są dnie tygodnia. Troska o praktyczną stronę życia stawała się dla mnie coraz większa, nawet problem mieszkania zrobił się [30] poważniejszy. Moja gospodyni po prostu chciała się mnie pozbyć. Zaczęła liczyć na wynajęcie „komory” i zdobycie lokatora, który będzie płacić. „Komora” miała drzwi, przez które można było wejść do sąsiada Pinchasa, i tam przebywaliśmy prawie cały dzień. Wspomniane drzwi były dla mnie bardzo wygodne, ponieważ mogłem prosto z „mego” mieszkania wejść do sąsiada, ale stara zabroniła mi otwierać te drzwi. Musiałem więc iść okrężną drogą i przechodzić przez kuchnię mojej gospodyni, a ona znów miała pretensje, że wnoszę zimno do mieszkania.

Tamte dnie były pełne paniki, bieganiny, kiedy to dużo ludzi uciekło z Białej z powodu strachu związanego z barakami, które stawiano pod miastem. Ja sam też już zacząłem myśleć o ucieczce, ale byłem obciążony dużą rodziną i wyjazd wiązał się dla mnie z wielkimi trudnościami. Również mój sąsiad Pinchas poddał się nastrojowi ucieczki i, jako że był człowiekiem, który nie lubił dużo myśleć, pewnego wieczoru nagle powiedział:

– Właściwie po co ja mam siedzieć w Białej, podczas gdy w Łomazach mam własny dom, za który nie muszę płacić komornego i mieć do czynienia z czarownicami (miał on na myśli właścicielkę i jej córki)? – I „powiedziane – zrobione”. Wynajął wóz, załadował dobytek i pojechał z powrotem do swego „miejsca urodzenia”, do Łomaz (powody, dla których wcześniej wyjechał z Łomaz, teraz już nie były aktualne).

Wyjazd z Białej mojego sąsiada Pinchasa był dla mnie wielkim złem. To prawda, że sąsiad przed wyjazdem [31] zostawił mi sporo kartofli w prezencie pożegnalnym, ale za to straciłem kącik, gdzie mogłem się ogrzać, ugotować trochę jedzenia i korzystać z niego w inny sposób, co miało dla mnie wielkie znaczenie. Dla mojej gospodyni ucieczka Pinchasa była szczęściem. Jeszcze nie minęło sześć miesięcy, za które Pinchas zapłacił naprzód, a ona już dostała następnego lokatora, uchodźcę z mojego miasta, który jej zapłacił komorne za trzy miesiące naprzód. To już odbyło się dzięki mojemu pośrednictwu. Nowy sąsiad nie posiadał jednak pieniędzy Pinchasa, jego towaru, jego piwnicy z kartoflami, drzewa i torfu, żeby piec, który wchodził do mojej „komory”, nie stał osierocony i zawstydzony; i ja naprawdę zadrżałem. Cierpiałem nie tylko z zimna. My wyszliśmy z domu w takich warunkach, że nie mieliśmy możliwości niczego ze sobą wziąć. Teraz nie mieliśmy koszuli do przebrania i trzecia plaga faraona zaczęła się na