Dystrykt lubelski [34] 107
Żydzi z Werbkowic, ze wsi i niemieckich miejsc pracy. Dwa dni wcześniej kazano im szybko się zebrać i iść do Grabowca, całymi rodzinami. Żydzi myśleli, że chodzi o rejestrację. Zabrali ze sobą masę rzeczy, które zostały załadowane na furki. Teraz on tu stoi w ciągłym strachu, bo na placu ma swoich bliskich.
Ciała zamordowanych Żydów zostały zakopane zaraz na miejscu. W tym celu kaci wybrali kilku młodych, zdrowych żydowskich chłopców, którzy musieli iść razem z każdym katem i natychmiast po przeprowadzeniu egzekucji odciągnąć ciało do grobu. Na obwodzie placu wykopany został duży dół, gdzie wrzucano zamordowanych. Jeśli Żyd, młody człowiek, [13] niezbyt szybko i żwawo wypełniał swoje zadanie, hitlerowiec katował go prawie na śmierć. I rzeczywiście szybko zebrane zostały trupy męczenników. Łopaty do kopania dołów dla nich musieli Żydzi przynieść z pobliskiej wsi.
Tymczasem przyszli na plac w Miączynie przedstawiciele niemieckich placówek roboczych, aby wyzwolić od tego śmiertelnego tańca swoich żydowskich robotników. Przybył też administrator z majątku Werbkowice, Niemiec, u którego pracowali koledzy naszego werbkowickiego kibucu. Koledzy zostali wywołani według listy ułożonej już wcześniej przez Urząd Pracy. Kiedy wszyscy byli już zgromadzeni w komplecie, kaci z SS ich zwolnili. Zaraz też musieli oni odjechać do Werbkowic chłopskimi furmankami, którymi rano przyjechali Żydzi z Miączyna. Administrator nie miał cierpliwości czekać, aż zostaną przeprowadzone wszystkie formalności i dlatego zapowiedział oswobodzonym, by trzymali się wszyscy razem, bo dopóki nie otrzymali „kart życia”, dopóty nie mogą jeszcze być pewni swego życia. Tymczasem widziałyśmy jeszcze, jak mordercy zastrzelili kobietę i ciężko ranili mężczyznę.
Około godziny 3 zaczęło padać. Nie powstrzymało to [14] morderców od dalszego segregowania zebranych Żydów. Wtedy z daleka nadjechało 400–500 furek z Żydami. Ponieważ furki miały ze sobą wiadra, chrześcijanie powiedzieli, że transport przybywa z daleka. Byli to Żydzi z Grabowca i innych miejsc (z samego Grabowca – 2000; Żydów z innych miejsc, zebranych w Grabowcu – 1500; poza tym jeszcze 3000). Chcę tu podkreślić, że ten transport Żydów szedł bez żadnej eskorty, a Żydzi – wiedząc, że idą na śmierć – nie uciekli! Pod eskortą polskich i niemieckich policjantów, po wyładowaniu Żydów obok dworca, tymi samymi furkami zostało odwiezionych około 700–800 młodych ludzi. Wszyscy zwolnieni są zrozpaczeni; każdy z nich stracił kogoś bliskiego albo całą rodzinę.
Do rampy podjechał pociąg z 10 wagonami. Zaczęto Żydów ładować do wagonów. Już nie pozwolono im zabrać żadnych paczek. Wszystkie ich bagaże zostały zebrane na jedną kupę. Ponieważ pociąg z braku miejsca nie mógł zabrać wszystkich zgromadzonych Żydów, zostali oni na peronie całą noc, pod gołym niebem.
Wieczorem na dworzec przyszli [15] chłopi z Miączyna i zażądali od zawiadowcy stacji, żeby im oddał pożyczone rano łopaty. A on cynicznie wytłumaczył, że nie może tego zrobić, bo „jutro będą znowu potrzebne do pracy” – i przy tym