RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Generalne Gubernatorstwo Relacje i d...

strona 196 z 764

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 196


148 Dystrykt lubelski [48]

Ale znowu wypłynęło kilku macherów gminnych i „winkulacyjnych”, którzy kręcą radą gminną.

Na czele rady gminnej stoi dwóch znanych, zwyczajnych złodziei, którzy są sławni jeszcze sprzed wojny ze swoich czarnych interesów: „szanowni” panowie Blajfeder i Jankiel Rozenfeld.

Na ich szczęście, jak tylko Niemcy tu wkroczyli, przybyło około 1250 do 1400 uchodźców. Przybyli tutaj z powodu pośpiechu, bieganiny i taniego życia Żydzi z Łodzi, Koła, Kleczewa, Konina, Janowa Lubelskiego, Frampola265 i innych miejscowości. Pierwszą grupę łódzkich uchodźców łódzka gmina, z Rumkowskim266 na czele, po prostu okłamała i oszukała. Mówiono nieszczęśnikom, że będą wyganiać z Łodzi i dlatego lepiej jak najwcześniej uciec267. Część straszono tym, że ich – jako pierwszych – będzie się wyganiać z miasta i gnać do obozów pracy przymusowej. Dlatego brali oni od rady gminy jednorazową pomoc, po 50 zł na głowę i od 15 do 20 kg bagażu, które wolno im było ze sobą wziąć i szli, gdzie oczy poniosą i... osiedlili się w miasteczku Turobin. Później łódzka gmina, aby tej biedocie dodać trochę więcej chęci do opuszczenia Łodzi i tym samym pozbyć się ciężaru utrzymania „nędzarzy”, podniosła jednorazową pomoc do 100 zł.

W ten sposób liczba ludności żydowskiej w Turobinie ogromnie wzrosła. Teraz wspomniani działacze społeczni zabrali się do „pomocy” i zaczęli zaopatrywać biedotę. Zaalarmowano Warszawę – Joint. Zaczęły płynąć pieniądze. Do rady gminy wpływało co miesiąc od 10 000 do 15 000 zł. Ponieważ środki do życia były tam bardzo tanie, dosłana na pomoc suma była dosyć znaczna. Dla tych wspomnianych dwóch wspólników zaczęły się dobre zarobki.

Ale szybko nadszedł kolejny zarobek.

Delegacja tych dwóch wspomnianych bohaterów przybyła do Warszawy po odzież. Jasne, że w Warszawie słyszano, w jakiej sytuacji znajdują się tam przybyli uchodźcy, jak chodzą nadzy i bosi; wysłano więc ubrania i buty. Z podziału ubrań wspomniani faceci się nie rozliczyli. Zabrakło dużej liczby paragonów. Różne spory między tamtejszymi odpowiedzialnymi, zausznikami i pośrednikami w kradzieży odsłoniły wszystko najobrzydliwsze, co może istnieć. Sprzedawano między sobą i przehulano otrzymaną odzież, przeputano ostatnią parę spodni, koszule i sukienki, w które trzeba było [2] ubrać najbiedniejszych, oberwanych i tych, którzy nie mieli już nawet koszuli na sobie.