RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Generalne Gubernatorstwo Relacje i d...

strona 197 z 764

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 197


Dystrykt lubelski [48] 149

Tak to żydowscy podli ludzie zapodziali społeczne pieniądze i zabawiali się na rachunek biedoty.

Tymczasem w lipcu 1940 r. w mieście rozprzestrzeniła się epidemia tyfusu. Wyszedł wtedy rozkaz od starosty powiatowego268, że Żydzi muszą otworzyć dom dla zakaźnie chorych, żeby zwalczyć epidemię. Zgodnie z jego wymaganiem szpital ten miał posiadać 50 łóżek. Po długich dyskusjach przekonano go, że 40 łóżek też wystarczy.

I tym razem rada gminy nie spóźniła się z dostarczeniem rachunku wydatków na 20 000 zł do Warszawy. Również na ten cel aferzyści otrzymali z Warszawy 10 000 zł. Tymczasem tyfus bardziej się rozprzestrzenił i starosta wydał drakoński rozkaz głoszący, że w domu, gdzie będzie wypadek tyfusu, cała rodzina wraz z chorym musi zostać zamurowana. Stworzone zostały wtedy warunki nie do wytrzymania zarówno dla chorego, jak i dla pozostałych z nim członków rodziny. Otwarty, niezamurowany został tylko lufcik, przez który podawano i wydawano środki do życia, lekarstwa i załatwiano również fizjologiczne potrzeby.

W tym czasie, kiedy zaczęła buszować epidemia tyfusu, ludność polska otrzymała nakaz izolowania się od ludności żydowskiej.

Do powstania getta w Turobinie nie doszło. W początkach 1941 r. wystarczyła kontrybucja w wysokości 6000 do 8000 zł. Dokładnych danych o tej kontrybucji w czasie pisania tych zdań nie mamy.

Gestapowcy i SS-mani wpadają tu tylko na krótkie wizyty. Wizytujących za każdym razem trzeba usatysfakcjonować.

Do prac przymusowych żydowskiej ludności Turobina nie brano z dwóch przyczyn: przede wszystkim nowo powstała społeczność żydowska podczas tej epidemii zaczęła się rozpadać. Żydzi zaczęli uciekać do innych miejsc w lubelskiej okolicy. Po drugie, dano Niemcom do zrozumienia, że liczba ludzi do obozów pracy przymusowej, których można stąd wziąć, jest tak mała, że cały interes nie jest tego wart. Do tych „motywów” została jeszcze dodana pewna duża suma i właściwe niemieckie czynniki naprawdę się przekonały, że Żydzi mają rację. Niemniej gmina szukała robotników do pracy na obszarze kraju. Do tej pracy pewna liczba ludności żydowskiej się zapisała i pojechała. Reszta Żydów szeroko zajmowała się szmuglem.

Szmugiel szedł do Warszawy. Mając w zanadrzu różne „przepustki”, wieziono mąkę, masło i inne dobra do Warszawy i robiono przy tym najlepsze interesy.

Ci natomiast, którzy do żadnej pracy nie byli zdolni, a do szmuglu brakowało im wojennego bogactwa i poczucia ryzyka – umierali z głodu.