Dystrykt radomski [96] 309
proszę, abyś mi w następnym liście przesłała odpowiednią porcję kartek. A teraz, by nie tracić papieru, od razu przystępuję do rzeczy, tj. do opisania Ci mojej podróży (przeczytałam teraz jeszcze raz Twój list), zaznaczam Ci tylko, że z tego, co ja Ci tu napiszę, nie będziesz sobie mogła wyrobić nawet słabego pojęcia
z tego, co ja przeszłam po tej drodze, nie tylko dlatego, że nie mogę zbyt dokładnie wszystkiego opisać, bo nawet gdybym napisała jak najdokładniej, nie zastąpi to opowiadania, a w ogóle to trzeba przeżyć, żeby zdać sobie sprawę! Czy rozumiesz? Toteż uważam, że tylko Mala i Szymek, chociaż nie spotkało ich to, co mnie, są w stanie pojąć grozę przeżytej drogi. To był wstęp, a teraz do rzeczy.
A więc podróż nasza zaczęła się od razu pod niepomyślnym znakiem. Gdy wróciłam od Ciebie z Perłą do domu, rodzice daremnie płakali i widziałam, że ojciec się waha. A z jakimi chęciami ja wyjeżdżałam, sama wiesz. Przewodnik miał przyjść o 6-ej, a przyszedł o 8-ej, rozumiesz więc te chwile napiętego oczekiwania. Byliśmy pewni, że już nie pojedziemy. Z ghetta wyszliśmy jakimś niewiadomym mi sposobem. Otworzyła się jakaś brama – i już byliśmy poza.
Droga aż do dworca przeszła spokojnie. Przy wejściu do dworca zatrzymał nas p[olski] policjant. Nie pomogła przepustka ani forsa, zaprowadził nas do komisariatu na Al. Jerozolimskie vis á vis dworca252. Czy rozumiesz moje uczucie, gdy wprowadzono nas do pokoju, w którym wrzeszczał po niem[iecku] jakiś p[olski?] komisarz, bo miałyśmy ukryte opaski253, a później prowadzono nas przez korytarz, na końcu którego zobaczyłam drzwi z napisem: „Areszt”. Łudziłam się, że nie tu nas prowadzi, ale policjant otworzył drzwi, wpuścił nas i zakluczył. Gdy rozejrzałam się po tej klatce – nie pojmuję dzisiaj, jak wtedy wytrzymałam, bo teraz jeszcze wzdrygam się, gdy przypominam sobie, jak tam wyglądało. Ale człowiek może wytrzymać więcej, niż mu się wydaje, Fredziu. [2] Widziałaś już przecież
w kinie, jak wygląda cela. Myśmy byli w rodzaju korytarzyka, a przed nami były za kratkami 2 cele: w jednej leżały na tapczanie jakieś kobiety, w drugiej kręcili się dwaj mężczyźni. Przewodnik uspokajał nas, że wkrótce nas wypuszczą, że nie wsadzili nas przecież do właściwej celi, że się tylko b[...]b, ale ja byłam zrozpaczona i każda minuta wydawała mi się wiekiem. Mówiłam sobie tylko, żeby to już było odkupieniem na dalszą drogę. Ale moje modlitwy nie zostały wysłuchane. Tymczasem co kilka minut otwierano drzwi i wpuszczano po kilkanaście prostytutek, bo była właśnie obława. Znalazłam się więc w tym przedziwnym towarzystwie. Chociaż one się nas nie czepiały, ale myślałam, że zemdleję, [słysząc ich?] rozmowy i widząc ten brutalny, pogardliwy i poufały stosunek policjantów wobec nich, bo oni się przecież dobrze znali. Zdawało mi się, że to wszystko jest nieprawdą, że mi się śni. Gdy sobie uprzytomniłam rodziców, że gdyby oni wiedzieli, gdzie ja się teraz