RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Generalne Gubernatorstwo Relacje i d...

strona 359 z 764

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 359


Dystrykt radomski [96] 311

przed wojną odwracał się od moich koleżanek, a dzisiaj rozmawia z nimi, pracuje
w jednym szopie.

A teraz do rzeczy. W sobotę po obiedzie przyszedł ten goj. W niedzielę wieczorem rozmawiałam z nim. Musiałam im dać 100 zł więcej niż oni, 350 zł; te pieniądze dałam Rajchmanowej. Przekonałam się, że on jest porządnym człowiekiem. Mieliśmy pójść w poniedziałek po obiedzie, a w poniedziałek rano dałam depeszę do W[arsza]wy. W ciągu tych kilku dni jadałyśmy obiady w kuchni po 1 zł zupełnie niezłe, 2 dania. Nam się dostawały porządniejsze, bo kelnerką jest tam Ela Silman, a kierowniczką jej matka. O te obiady wystarał się aa[...]254

[4] Dostałyśmy także za darmo 2 razy chleb i – za forsę, ale tanio – raz powidła.
W poniedziałek od 2-giej zaczęło się oczekiwanie, bo on miał po nas przyjść. Najbardziej bałam się wyjścia z getta, bo musisz wiedzieć, jakiego miałam pecha. W dniu mojego przyjazdu do Piotrkowa wyszło rozporządzenie o wyprowadzeniu się Polaków z dzielnicy żyd[owskiej]. Od 1 kwietnia już im nie będzie wolno wchodzić (Jak tam b[...]b jest, nie wiem). Pojawiły się już także słupki z napisem „Getto”, głoszące karę śmierci za wyjście255. Wszyscy narobili mi strasznego stracha, i o to jeszcze, że nie mamy chustek256. W końcu w poniedziałek nie poszliśmy, we wtorek rano też nie, dopiero we wtorek po obiedzie po 3-ciej wyszliśmy. Ja miałam chustkę od goja. Byłyśmy bez opasek, co było wielkim błędem, bo ja tak głupio rozumowałam: „Po co mi opaska? Czyż ja idę w paszczę lwa?”. Ale w takim razie, jeżeli mi nawet do głowy nie wpadła myśl o tym, że coś mi się przytrafi, cóż by mi szkodziło, gdybym na 2 fronty była bezpieczna. Ale ponieważ Szymek i Mala też nie wzięła, zostawiłam ją. Wyjście z getta, a nawet
z miasta było niczym. Po kilku krokach już byłyśmy poza miastem, bośmy szły jakimiś bocznymi drogami. I b[...]b odbyła się w drodze. Fredziu, tego nie można opisać. Nawet gdyby mnie to nie było spotkało, co zaszło, to sama droga jest też piekłem. Nigdy tego bym nie umiała opisanie opowiedzieć, to trzeba samemu przeżyć. Powiem Ci więc krótko i węzłowato: szliśmy od 3 do 7.30 po jakichś bocznych krętych drogach i dróżkach, zapadaliśmy [się] po kolana w śnieg
i z trudem wyciągaliśmy nogi. Szliśmy na przełaj przez pola i ani żywej duszy nie spotykaliśmy, tylko po wsiach. Perła trzymała się lepiej niż ja, bo dotrzymywała przewodnikowi kroku, podczas gdy ja zostawałam ciągle w tyle, a niekiedy widziałam ich tylko z daleka jako czarny punkt. Wówczas zaczynałam biec. Gorąco mi też było, że coś okropnego. Cud był, że on nam trzymał plecak, [bo] jak nic,
a bym na pewno nie doszła. Na Perełkę żal było patrzeć, jak ona wlokła te nogi
z jednej bruzdy śniegu w drugą. Kilka razy upadłam. Nie mogłam chodzić, bo
z powodu botów z trudem utrzymywałam równowagę i ciągle