Dystrykt radomski [114] 367
Młodzież z zielonymi opaskami LOPP rozpoczęła swoją działalność w celu „obrony” cywilnej ludności przed atakującym wrogiem. Z ciężkim sercem weszliśmy
z powrotem do mieszkania; włączyliśmy radio, ale zamiast muzyki usłyszeliśmy delikatny głos kobiecy. Wysłuchaliśmy krótkiego przemówienia polskiego prezydenta, wezwanie całego narodu do obrony ojczyzny. Zaraz potem wysłuchaliśmy gwałtownego przemówienia kanclerza Hitlera.
„Jest wojna”. Płonie ogień.
[3] Natychmiast też odczuliśmy zależność od wojny. W powietrzu zaraz pojawiła się duża liczba bombowców. W tym czasie byli jednak jeszcze optymiści, którzy twierdzili, że to są nasi i z tego powodu na ich cześć wiwatowali. Samoloty znikły. Nadleciały świeże eskadry i latały dookoła miasta; z nich też na osiedla mieszkaniowe poleciało parę bomb, które raniły i zabiły dużo ludzi, a wśród nich niejakiego Bassa; jego bratu urwało prawą rękę.
Twarzą w twarz stojąc naprzeciw tego ogromnego niebezpieczeństwa i widząc, że bombarduje się cywilną ludność, a nie stawia się temu żadnego oporu, zostaliśmy zmuszeni wejść do piwnicy, traktując to jako jedyną obronę, jedyny ratunek.
W piwnicy leżeliśmy parę godzin, ponieważ samoloty nie opuszczały miasta. Wojna trwała dopiero 6 godzin, ale już nie mieliśmy do niej sił i cierpliwości.
Wieczorem – samoloty odleciały – weszliśmy do mieszkania coś zjeść. Zebrali się u nas wszyscy sąsiedzi; jedliśmy pospiesznie. Po zjedzeniu my, młodzież, wyszliśmy na podwórze z zadaniem uporządkowania piwnicy, by móc w niej nocować. Wstawiliśmy tam łóżka, krzesła i ławy. W przypadkowo pustym mieszkaniu na parterze zebrali się lokatorzy z wyższych pięter. Kiedy zeszliśmy do tego mieszkania, byli już tam chrześcijańscy lokatorzy. Nasze przybycie potraktowali jak kolejną wojnę. [4] Posłali po właściciela (też chrześcijanina), żeby poradził sobie z tymi „Żydami”, bo oni za żadne skarby nie chcą razem z nimi siedzieć. Właściciel wpadł na pomysł, że skoro mieszkanie ma dwa wejścia, to niech chrześcijanie zajmą dwa frontowe pokoje, a my – Żydzi stanowiący większość – kuchnię.
Pierwsze getto.
Wieczór, godzina 8.45. Radio podało wesołe wiadomości. Mieliśmy wrażenie, że wojna długo nie potrwa, najwyżej tydzień.
Wielu z nas w nocy spało na podłodze, część na leżankach. My, dorośli, wyszliśmy na ulicę zobaczyć, co się dzieje, jak wygląda ulica w pierwszą wojenną noc. Zobaczyliśmy dramatyczną scenę – dziesiątki tysięcy ludzi, Żydzi i chrześcijanie, krowy i konie, wozy załadowane różnymi rzeczami. Wszystko to ciągnęło w długim, długim pochodzie. Od tych ludzi dowiedzieliśmy się, że zostali ewakuowani
z licznych miast i miasteczek, które Niemiec już zajął i zniszczył.
Pochód ten ciągnął się kilka godzin i wielu mieszkańców Radomska przejęło się nim, bo oni też zdążyli zetknąć się z niebezpieczeństwem, ale nie wszyscy mogli uciekać, nie wszyscy mieli na to siły, a jechać już nie było czym i nie można było