370 Dystrykt radomski [114]
[9] Iść do przodu nie miało sensu, bo wróg biegł szybciej. Pozostać też nie mogliśmy, bo chłopi nas wyrzucili i grozili, że jeśli nie pójdziemy dobrowolnie, wypędzą nas kijami. Byliśmy zmuszeni wracać do młynarza, mimo świadomości, że idziemy w ogień.
O 6 wieczorem 9 września 1939 r. oddaliliśmy się od wsi i weszliśmy do gęstego lasu, gdzie naprzeciw nas zjawił się niemiecki zwiad złożony z 10 żołnierzy – atletów. Jechali oni na białych koniach i z szybkością błyskawicy zbliżali się do nas.
Znowu widzieliśmy śmierć przed oczami.
Podjechali do nas blisko i krzyczeli – Hände hoch!358 – Przystawili rewolwery do naszych serc i spytali, czy się poddajemy. Podnieśliśmy ręce. Mój ojciec wyjął swój zagraniczny paszport i pokazał, że jest rabinem i był już kilka razy w Niemczech. Oni zaraz zrobili się bardzo uprzejmi. Zadali nam kilka pytań: czy nie widzieliśmy polskiego wojska, gdzie chowa się to wojsko itd. Spytali nas również, skąd idziemy i gdy im opowiedzieliśmy, że musieliśmy wyjść z Radomska, ponieważ miasto było strasznie bombardowane, powiedzieli nam, że gdyby Polacy, polskie świnie, nie strzelali, to oni by miasta nie bombardowali. A kiedy ich spytaliśmy, czy możemy już iść do domu bb[...]bb mapę, że od Przedborza [10] do Katowic jest już niemieckie. Radzili nam, żeby jeszcze dzisiaj do domu nie wracać, bo droga zajęta jest przez wojsko. Uprzejmie się pożegnali i odeszli.
Byliśmy przestraszeni i zdziwieni.
Kiedy wróciliśmy do młynarza, spotkaliśmy tam niemiecki zwiad również bardzo uprzejmy. Jeden z nich zwrócił się do nas piękną hebrajszczyzną z sefardyjską wymową:
– Kto z was mówi po hebrajsku? – Kiedy nikt się nie odezwał, znów powiedział: – Dziwię się, że jest was trzystu i ani jeden nie mówi moim językiem. – Kiedy mu odpowiedziałem: – Ja mówię po hebrajsku – opowiedział mi po hebrajsku, że studiował w Egipcie i zna dobrze wszystkie wschodnie języki.
Kiedy oni odeszli, przybył trzeci zwiad, prawdziwi Niemcy. Zabrali nam kilka zegarków, pobili wielu z nas i zabrali ze sobą kilku młodych, którym dali czekoladę, cukier, papierosy i pieniądze. Dowiedzieli się od nich wszystkiego, a potem, jak już wszystko od nich wyciągnęli, przywiązali ich do koni i ciągnęli za sobą przez 1 km. Innym kazali biec przed końmi, które ich popędzały. Po kilku godzinach puszczono ich wolno. Siedząc u młynarza, usłyszeliśmy, że w Przedborzu wszystkich Żydów zgromadzono w synagodze, gdzie ich trzymają już trzeci dzień, a dzisiaj mają ich wszystkich wysłać do obozu koncentracyjnego.
W nocy, kiedy dowiedzieliśmy się, że zwolniono już Żydów z synagogi, postanowiliśmy wracać do Przedborza.