Dystrykt radomski [114] 383
nej odzieży realizowali niemiecką dewizę „zdławić”, i znowu go bito, ściągnięto
z niego to [ubranie] i oddano je chrześcijaninowi.
W związku z ewakuacją z Poznania dużej części ludności polskiej368, część z nich osiedliła się w Radomsku, a radomszczańskich Żydów zalała nowa fala nieszczęść.
Tych Polaków przywieziono specjalnymi, zapieczętowanymi pociągami. Niszczono ich nie mniej niż Żydów – rozdzielano rodziny, dzieci odrywano od rodziców. Rodziców posyłano do jednego miasta, a dzieci do innego. Większość z nich była bogata, byli ładnie ubrani i nosili futra karakułowe. Ale teraz oni w tych futrach spali. Na plecach nosili worki z pościelą. W związku z ich przybyciem zabrano Żydom dużo mieszkań, zabrano im też wszystkie przydatne rzeczy, takie jak meble, bieliznę i odzież.
Komisarz Ruter zawołał do siebie burmistrza[, nakazując mu], żeby Polacy ulokowali ewakuowanych na swój koszt. Burmistrz wytłumaczył, że Polacy bardzo zbiednieli podczas wojny i wymógł, że będzie się ich instalować nie na koszt Polaków, lecz na koszt Żydów z gminy. Od tego dnia zaczęto masowo rewidować mieszkania i całe domy, rabowano wszystko, co w nich się znajdowało.
Nazajutrz, kiedy poznaniacy wyszli na ulicę i widzieli „tych Żydów”, zaczepiali ich. Wiele razy dochodziło do poważnego rozlewu krwi.
[37] Od czasu, kiedy przybyli poznaniacy, rozpoczęło się systematyczne „getto”.
A pewnego dnia stało się coś takiego, od czego wszyscy zadrżeliśmy.
Nadszedł rozkaz, by w ciągu 15 minut wszyscy aa[...]aa żydowscy mieszkańcy „Nowej drogi” opuścili swoje [mieszkania]. Idziemy tam, żeby w czymś pomóc, ratować, ale się b[...]b. Widzimy straszny obraz: z okien wylatują szafy, serwisy, poduszki, a także dzieci. Nagle przychodzi żandarmeria i gestapo w czarnych mundurach – już przeszło te 15 minut. Bramy zostają zamknięte, nie pozwalają więcej „ratować”. Zaraz potem całkowicie rozpędzono Żydów z paczkami na plecach, nie pozwalając nawet zabrać tego, co już leżało na ulicy. „Nową drogę” zamieszkiwali w większości bogaci Żydzi. Straty liczono w dziesiątkach milionów.
Świeży uchodźcy wcisnęli się w kącik u innego Żyda, na innej ulicy. Tam się „urządzili”, „zaaklimatyzowali”. A nazajutrz nowy rozkaz: opuścić wczorajszym sposobem ulicę Reymonta. Po obiedzie ten sam rozkaz dotyczy już Rynku. Im dalej, tym było brutalniej. Wyrzucano śmiertelnie chorych ludzi, 90-letnich starców, układano ich na ulicy. Kiedy członkowie Rady Żydowskiej zauważyli, że tworzy się ciasne „getto”, chcieli przynajmniej wiedzieć, gdzie ono będzie się mieściło, żeby ludzie nie musieli wędrować z jednej ulicy na drugą. [I poszli] do Rutera, żeby im wskazał, [38] gdzie Żydom będzie wolno mieszkać. Kiedy do niego weszli, Ruter walnął nogą w a[...]a zawołał:
– Psy! Zostaniecie całkowicie [wyrzuceni?] z miasta!