RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Generalne Gubernatorstwo Relacje i d...

strona 436 z 764

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 436


388 Dystrykt radomski [117]

Nazajutrz zebrano popiół pozostały po spaleniu. Znaleziono również srebrną butelkę377 jednej z Tor. Butelka znajduje się w posiadaniu piszącego te zdania. Zgodnie z obyczajem popiół został pochowany na cmentarzu żydowskim378.

Po sobocie, to znaczy od 8 do 23 września, do Jom Kipur też nie brakowało Żydom nieszczęść. Łapano do pracy. W tym czasie rozkazano Żydom, by z domu modlitwy wynieśli i spalili na podwórzu wszystkie zniszczone wcześniej rzeczy, takie jak krzesła, szafy, zegar ścienny i tym podobne. Żydzi byli zmuszeni wykonać to wszystko. Pobito ich przy tym mocno.

Rano 23 września 1939 r. przyjechało wojsko i zatrzymało się na środku rynku. Najstarszy [rangą] wygłosił przemówienie, po którym wszyscy rozbiegli się po żydowskich domach. Rozkazano otworzyć wszystkie sklepy. Wszystkich mieszkańców żydowskich domów, od małych dzieci po starców, a nawet chorych bito bezlitośnie i wygnano na rynek. W tym czasie sklepy i domy zostały bez przeszkód splądrowane, zniszczone, wszystko zostało rozrzucone, towary zrabowano. Podobno szukano broni, chociaż broni już dosyć się naszukano podczas pierwszych 2 tygodni. Na rynku podczas spędzania Żydów zastrzelono znanego żydowskiego piekarza Abrahama Wolfa Holcmana, idącego na modły. Zabito również starego Żyda, cadyka Cwi Milera. Kiedy przyszli, by go wygnać na rynek, [3] modlił się ubrany w tałes, a ponieważ był starym człowiekiem i nie zrozumiał, czego od niego chcą,

„oni” wszystkie domowe sprzęty rzucili na niego (i tak pod tymi sprzętami znaleziono go martwego) i zastrzelili go. Wszystkich zgromadzonych na rynku Żydów z miasteczka doprowadzono do pewnego miejsca, gdzie ich brutalnie zrewidowano, a znalezione rzeczy zniszczono i wyrzucono.

Nie uszanowano ani dzieci, ani dostojnych starców. Wszyscy w godzinach od 8 do 11.30, około 3–4 godzin, musieli trzymać ręce w górze, a wielu starych ludzi, którzy nie rozumieli, co znaczy niemieckie „Hände hoch”379, zostało pobitych do krwi. Nie uszanowano nawet bardzo chorych ludzi, którzy mieli na sobie tylko bieliznę.

Następnie zebrano wszystkich mężczyzn i ustawiono w duże półkole, a żołnierze wycelowali w nich lufy karabinów i, z palcami na cynglach, trzymali prawie godzinę wszystkich w strachu. Mówiono, że żołnierze czekają na rozkaz, by strzelać. Dla zastraszenia często strzelano w górę, tak że [przerażeni] Żydzi wołali

„Szma Isroel”. Na szczęście rozkaz strzelania nie nadszedł i wszystkich mężczyzn popędzono na szosę ciechanowską do ciężkiej roboty. Nie pomogło, gdy ludzie skarżyli się, że jeszcze nic nie jedli. Wszyscy i tak musieli ciężko pracować. Praca