RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Generalne Gubernatorstwo Relacje i d...

strona 488 z 764

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 488


440 Dystrykt warszawski [129]

miejsc. Niedzielny dzień też przeszedł w spokoju. Zostało już wprowadzone: położyliśmy się spać o 7 wieczorem i wstaliśmy o 5 nad ranem, ale w niedzielę
w nocy nad miastem słychać było wystrzały armatnie, od których trzęsły się domy. Ze strachu nie dało się spać. W moim mieszkaniu zebrali się wszyscy sąsiedzi, Jekiel Litwak z synem, Herszel Pietrkowski z dziećmi, Icchak z żoną itd. Między nimi znalazła się Chaja, 12-letnia córka Herszla Pietrkowskiego, [9a] która nie dawała mi spokoju przez całą noc. Kiedy w nocy usłyszano pierwszy wystrzał armatni, natychmiast mnie obudziła i wszedłszy do mnie, zaczęła krzyczeć:

– Jakow Wolf, dlaczego pan śpi? Dlaczego nie odmawia pan psalmów? – i, znając rzemiosło wszystkich kobiet, śpiewnie zaczęła prosić Boga, żeby wszystko przeszło dobrze. I dzięki Bogu, ta noc minęła w spokoju.

Poniedziałek 10 [11]114września [19]39. Znowu to samo. Rano, po obudzeniu musieliśmy na cały dzień dla siebie zdobyć chleb do jedzenia. W poniedziałek
w nocy przyszło dużo wracających do Łodzi, a wśród nich mój kuzyn Herszel Najmark, jak również mój kupiec Mendel Kliger, Łódź, Nowomiejska 9, który wpadł do mnie do mieszkania z płaczem, bym mu zdobył kawałek chleba. Ja właśnie chleba nie miałem, ale z obiadu pozostało kilka zimnych kartofli ze szklanką zimnego barszczu. Rzucił się na to i jadł jak szarańcza. Nadeszło jeszcze kilku znajomych z Łodzi, którzy byli bardzo głodni, ugotowałem więc dla nich ekstra garnek kartofli i obierki z garnkiem barszczu, a oni to jedli, zachwyceni, jak najlepszą pieczeń. Potem się obmyli, trochę odpoczęli. Wieczorem ugotowaliśmy [10] ryż z mlekiem i zjedliśmy razem z naszymi gośćmi, którzy zostali u nas na noc. W nocy znowu słychać było strzelające armaty, ale, dzięki Bogu, przeszło spokojnie.

Wtorek 11 [12] września [19]39. Wstałem wcześnie, pobiegłem po chleb. Również moi goście kupili sobie chleb i odeszli do Łodzi. We wtorek w nocy powtórzyła się strzelanina armatnia na najwyższym poziomie. Armatnie kule latały nad miastem, tak że kiedy mieszkańcy Głowna: Mosze Białek, Szmuel Cwajgenbojm i Josel Cwajgenbojm, stali przed młynem w Głownie, nadleciał kawał szrapnela i strasznie ich poranił, przez co do Moszego Białka wezwano lekarza, który stwierdził, że wypłynęło mu oko, ma również rany w innych częściach ciała. Josel Cwajgenbojm został lekko ranny, również jedna katoliczka została lekko ranna w nogę. Tylko Szmuel Cwajgenbojm ocalał. We wtorek po południu dowiedzieliśmy się o tym
i doszliśmy do przekonania, że ponieważ wszystko, dzięki Bogu, zachodzi zgodnie z najwyższą Boską decyzją, warto opisać to szczegółowo i dosłownie.

[10a] Kiedy byliśmy na wsi u Cechalskiej, był tam jej syn Janek, który pobiegł razem z wszystkimi wędrującymi do Warszawy, ale po jednym dniu wrócił
i powiedział, że widział na drodze tak wielu zabitych ludzi, że przestraszył się o to, żeby nie zostać zabity na drodze; w domu jest pewniejszy. I rzeczywiście, słysząc lecące