RRRR-MM-DD
Usuń formularz

Generalne Gubernatorstwo Relacje i d...

strona 497 z 764

Osobypokaż wszystkie

Miejscapokaż wszystkie

Pojęciapokaż wszystkie

Przypisypokaż wszystkie

Szukaj
Słownik
Szukaj w tym dokumencie

Transkrypt, strona 497


Dystrykt warszawski [129] 449

więcej nie przyszli. Wieczorem ludzie znowu się ożywili. W piątek pod wieczór znowu już witaliśmy sobotę w minjanie.

Sobota 30 września, szabat chol ha-moed136. Modliliśmy się, jak bywało, publicznie. Kiedy pan Pinkas Zalcman z Sochaczewa miał rocznicę śmierci, pan Michał Goldwaser, który potrzebował nadać wnukowi imię, przyszedł i prosił
o alija137i to otrzymał. Maftir138otrzymał rabin Abraham Wolf Pietrkowski, który wrócił do domu z wojska. Ludzie jedli sobotni czulent; jest cicho, sklepy są zamknięte. Ale zaraz po obiedzie znowu przyszli żandarmi i znowu kazali otworzyć sklepy. Trochę to przeszkodziło, ale przeszło spokojnie. Więcej do pracy nie brano, tylko kilku młodych do oczyszczenia rynku.

Niedziela 1 października, drugi dzień chol ha-moed. Rejzla skoro świt pojechała do Łodzi. Tu cały dzień przeszedł spokojnie. Teraz jest wieczór i Rejzla nie przyjechała. Nocuje Szajek Hinder.

[20a] Poniedziałek 2 października. Ładny dzień. Ludzie rano jadą do Łodzi. Przez Szlomę Klimeksa wysyłam list do żony, która nocowała w Łodzi. Ludzie, którzy zostali wybrani przez sekretarza żydowskiej gminy, idą do pracy. Zostaje jednak wezwanych na milicję 12 właścicieli domów z miasta, takich jak złotnik Mendel Niewiadowicz, Fiszel Golenberg, ja i Arko Lejzer Alazimaner[?], i zostają oni skierowani do pracy przy sprzątaniu starej szkoły przy Strzelcu139. Ja pracowałem do 10, a potem się wymieniłem; posłałem mojego Lejbla, który pracował do obiadu. Dalej dzień przeszedł spokojnie, bez przeszkód. Nic ważnego się nie wydarzyło.

Wtorek 3 października. Rejzla wróciła z Łodzi, przywiozła trochę towaru. O 8.30 dzieci zebrały się, by zapisać się do szkoły. Zrobiło się trochę targowo. Po obiedzie przybyli żołnierze niemieccy, którzy wracali z Warszawy. Przyszli po szuwaks. Dobrze na nich zarobiliśmy. Wracali wszyscy uciekinierzy, którzy byli w Warszawie, wśród innych przybył Gerszon Hajman, nasz kuzyn z Aleksandrowa, którego nie poznaliśmy. Był cztery tygodnie w Warszawie. Przyjechał furą o jednym koniu
z kilkoma znajomymi, również z moim szwagrem Szlomo z Aleksandrowa, mężem Chawy. Zajechali oni [21] do mnie na podwórze i weszli do mieszkania. Jako że byli śmiertelnie głodni i spragnieni, sami postawili herbatę do gotowania, bo my byliśmy zajęci w sklepie, potem dogotowali ryż, wzięli sobie chleb z masłem, bo już długo nie jedli chleba. Wśród nich był Żyd z Aleksandrowa imieniem Majerek, który po jedzeniu zachorował. Musiano zawołać do niego lekarza. Powiedzieli [doktorowi], że Majerek zjadł marchewkę140 i zachorował. Doktor